mona mona
106
BLOG

Ale o co chodzi?

mona mona Polityka Obserwuj notkę 25

Cały czas z tyłu głowy tłucze mi się natrętna myśl: po co Tusk wymyślił całą gdańską awanturę?
"Kiedy rozum śpi, budzą się demony" - można by zasugerować, ale...


4 czerwca nie jest świętem, które trzeba, z natury rzeczy, bezwzględnie przypisać do Gdańska. W końcu w tym swoistym "kreacjoniźmie Solidarności" w s z y s t k o, co się zdarzyło w ostatnim dwudziestoleciu można podwiesić w jakimś sensie pod Gdańsk, gdzie wspomniane wszystko się narodziło - idee dobre, ale także te wypaczone.


Jednak 4 czerwca w takim samym sensie należy do całej Polski, a centrum źródłowych wydarzeń, Okrągły Stół ( co by o nim nie myśleć) - odbył się jednak w Warszawie. Ustalenia dotyczące jako - tako "wolnych" wyborów również zapadły w stolicy.I tu spokojnie mogłyby odbyć się uroczystości, których zażądało się Tuskowi.
No, może przesadziłam z tym spokojem, ale w mateczniku "Solidarności" upokorzonej, wyrzucanej na bruk - czemu miałoby być spokojniej i szczęśliwiej dla Tuska, "kochanka wszystkich stoczniowców"?

Gdyby to były obchody sierpniowe - nie ma wyjścia. Ale 4 czerwca?
 
 Tusk nie jest jakimś nieszczęsnym komandosem, zrzuconym na Gdańsk z powietrza.Doskonale wie, jakie są nastroje, co zrobiono stoczniowcom w nagrodę za udostępnienie pleców, po których wielu wspinało się do władzy.


Czemu więc wybrał się z tym świętowaniem w samym "jądrze ciemności"? Na co liczył?
Jestem świeżo ( co nie znaczy, że nie jestem spóźniona, jak zwykle) po lekturze "Europy", gdzie Janusz Lewandowski z całym cynizmem wygłasza takie teksty( wybieram na chybił - trafił, chodzi mi o sens)  

Pytanie C. Michalskiego:


-"Tochę podobnie jest z inicjatywami zgłaszanymi przez Tuska. Nie widziałem powodu, żeby krytykować jego pomysł chemicznej kastracji pedofilów. Ale on sam szybko o tym pomyśle zapomniał. Ceniłem projekt Gowina - regulacji prawnej zabagnionych w Polsce "kwestii sumienia" - nawet jeśli uważałem go za nieco zbyt konserwatywny. Ale już po chwili okazało się, że ten projekt był tylko brzękadełkiem, służył do zajmowania czasu, nie miał żadnych konsekwencji".

- Janusz Lewandowski:


"Liczy się reakcja opinii publicznej. Trzeba obserwować słupki zaufania, by je wykorzystać w lepszej sprawie. To jest kanon postpolityki w całej Europie. bo premier rzeczywiście potrafi politykować w rytmie ludzkich emocji. Jeżeli w danym momencie, tuż po jakiejś tragedii, rośnie fala negatywnych emocji wobec pedofilii, to on ją najlepiej wyraża… A że potem społeczna uwaga gaśnie, nie śledzi się dalszych kroków, to i nie ma przymusu konkretnego projektu, konieczności, by np. temat kastracji pedofilów, jak to mawia Jan Krzysztof Bielecki, "operacjonalizować"."

No, proszę...Albo taki kwiatuszek:

Pytanie:

 "A co Tusk ma z Sarkozy’ego?"

Odpowiedź Lewandowskiego:


-"Tusk jest porównywalnie plastyczny, gdy chodzi o kształtowanie politycznej tożsamości. Potrafi, nie gorzej niż Sarkozy, podrzucać wątki i tematy, które TVN 24 wyniesie do rangi wydarzenia politycznego, o którym się później dyskutuje przez tydzień."

Bardzo chwalebne dla Tusk Vision N. Ciekawe, jak się czuje " niezależna telewizja"? Acha, i oczywiście obiektywna.

O samopoczucie Tuska nie pytam.

Nic zresztą nowego, wszyscy to znamy i bynajmniej nie spodziewamy się dziewiczego rumieńca wstydu na zbiorowej twarzy TVN 24.
 No, może wszyscy - z wyjątkiem lemingów, straszonych koniecznościa spowiedzi u Rydzyka, zakazem wyświetlania "Pancernych" ( autentyczne!), podpuszczanych w kwestii, że głosując na PO są...apolityczni ( odsyłam do Traubego).

Ale dalej pozostaje pytanie: czemu, przy całym opisanym i wyartykułowanym cyniźmie Tusk wymyślił ten Gdańsk, gdzie oczywista była natychmiastowa odpowiedź - conajmniej - stoczniowców na jego "radosne święto"? I czemu zrejterował do Krakowa, gdzie jest znacznie łatwiej osiągalny dla innego matecznika, "Solidarności 80", która narodziła się na Ślasku?

Najłatwiejsza byłaby odpowiedź, że zgłupiał jakiś Sławek Nowak, ale żeby aż tak?
 
I muszę się przyznać do porażki: myślę, myślę, czuję, jak mi rosną nowe synapsy, jak się plączą od tego myślenia - ale żaden wiekopomny wynalazek nie lęgnie mi się pod kopułą.

Czuje się przez skórę, że nie chodzi tylko o drżenie łydek przed związkowcami, że już nie użyję większego słowa. Bo w przypadłości drżących łydek wystarczyło nie zaczynać całej sprawy - i byłoby po kłopocie.To nie jest dobry czas na świętowanie - i watpię, czy ktoś by w ogóle zauważył brak obchodów.

Miało być na tych wstrętnych zwiazkowców, którzy zepsuli celebrytom całą radość? Ale oni, ci zaproszeni, mają własnych związkowców, żaden tam cymes. U nich palą nie tylko opony. Dalece nie tylko.

A zresztą...co Tuskowi to daje? Zarówno prowokacja wobec stoczniowców, jak ostentacyjna rejterada? Bo w zupełny zanik rozumu jakoś nie wierzę.


Oczywiście zawsze zostaje makiawelliczny pomysł z celami uświecajacymi środki: pokazać gdańskim kupcom realne korzyści z uroczystości, a potem się obrazić - i zabrać im sprzed nosa już widziane "oczami duszy" zyski.
 
No, to też stara zasada: dziel i rządź. Podzielonymi, znaczy. Pokazując im figę.

Może po to Tuskowe VIPy jeżdżą na Kreml? Zasada jest wprawdzie rzymska, ale z powodzeniem stosowana przez Moskwę. Do mnie to jakoś przemawia, bo innego clou tych wszystkich głupot nie widzę.
Ale myślmy dalej: no, więc? O co chodzi?

Może ktoś wpadnie na inny pomysł?  




 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka