mona mona
1835
BLOG

"Opuść ten kraj, albo umrzesz"

mona mona Polityka Obserwuj notkę 51

Na temat wczorajszych wydarzeń sejmowych mam dokładnie takie samo zdanie, jak większość porządnych ludzi. A ponieważ napiszą o tym wszyscy, biorę na tapetę coś innego, bardzo pilnego.
 
Muszę. Moi bliscy są zagrożeni tak samo, jak inni Polacy. Więc nie będzie lekko i dowcipnie - absolutnie nie jest mi do śmiechu. Ale chyba w tych "dniach ostatnich" nikomu nie jest...Smoleńscy kłamcy też dostali za swoje.
I nie powiem, żeby mnie to baaardzo martwiło!

Do rzeczy:

Oto w holenderskim miasteczku Hem spalono samochody należące do Polaków. I nie był to wybryk miejscowych "pseudokibiców": najpierw auta przyozdobiono malunkiem swastyki oraz napisem "opuść ten kraj, albo umrzesz". Dopiero potem je spalono. Sprawców, póki co, nie złapano.

Telefony w Polsce się grzeją. Z miejsca, gdzie mieszkam, z miejsca tak nieurodzajnego, że ziemniaki hoduje się pod folią, żeby mieć pewność zbioru, wyjechało mnóstwo młodych.
Dzieci pytają nagle, czy coś się zmieniło, jak obiecanki kłamcy ze słynnego  exposé ( ósme przykazanie, wisi po prawej na tym blogu): "Sprawimy, że Polacy z emigracji będą chcieli wracać do domu i inwestować w Polsce" - mają się do rzeczywistości.
Bo...może jednak?

 A co więcej - pytają, czy i jak mówią o tym media...Boją się, a jeszcze bardziej boimy się my. Media są potęgą! Ich zainteresowanie mogłoby uruchomić jakieś procesy. Więc pytają - z nadzieją. Sama byłam ciekawa, jak z tym jest. "Googlarka" wyrzuciła mi jeden link, który zapodaję na końcu dieła.

Co mamy odpowiadać? Łatwiej to idzie, jeśli nasze dziecko jest w tym kraju "przypadkowym przechodniem", wykonuje pracę, którą znajdzie bez wielkiego trudu gdzie indziej - choć oczywiście nie w Polsce. Wtedy można krzyczeć "wyjeżdżaj, jeszcze dziś, wszystko jedno gdzie - zanim Cię zabiją. Wracaj do domu, zanim pomyślisz, co dalej".

Ale co - jeśli nasz dzieciak jest na tym holenderskim wygnaniu cenionym pracownikiem, ma tam mieszkanie, urządzone do ostatniej półeczki w salonie? Są tacy, którzy chcą uczciwie: tam żyją, tam płacą podatki, korzystają z tamtejszych biur podróży - jest to już ich miejsce na Ziemi, bo przecież wracać nie mają po co. Tęsknią rozpaczliwie, ale polskim krajobrazem się nie nakarmią.
Co im powiedzieć?

Mówimy "zadzwoń do ambasady, zrób coś!" Ale oni odpowiadają, że  o tych incydentach ( jak na razie - wciąż incydentach) piszą tamtejsze  media. Więc jeśli polska ambasada o tym nie wie, to od czego jest?

Oczywiście na słowo o MSZ tylko machają ręką...Trudno ich przekonywać, że nasz twitterowy Radek w ogóle wie, po co siedzi, gdzie go posadzono. Na tym twitterze też siedzą. Mają polską telewizję, mają w końcu internet. Wiedzą, co trzeba.

Łobuzy znajdą się wszędzie. Wszystko jest możliwe, ale...

Jest tak: do uzyskania holenderskiego paszportu potrzebna jest znajomość języka. Gminy dofinansowywały kurs Polakom pracującym legalnie, mającym meldunek, etc. Nie sądzę, zresztą, żeby "krótkoterminowi" kandydaci na Holendrów zawracali sobie tym głowę. Na cholerę im holenderski paszport?

Już nie o to chodzi, że nagle skończyły się dobre czasy w kwestii dofinansowania, choć starych Turków i Marokańczyków gonią na te kursy właściwie przymusowo - i oczywiście im dopłacają. Ludziom, którzy mieszkają tam od młodości, którzy doczekali się już wnuków.
Jeśli dwoje z polskiej rodziny uczyło się w szkole językowej, naukę, przynajmniej dla jednego z nich, szlag trafił: cena kursu to cena niezłego samochodu.

Polityka państwa jest, jaka jest, to nie nasze państwo i trudno je gwałcić w sprawie wydawania własnych pieniędzy, choć w znacznej części  są to pieniądze polskich podatników.

Nie chodzi wyłącznie o to, choć sprawa jest bolesna: niemal niemożliwe jest poznanie tego trudnego języka " w mowie i piśmie" tak - z powietrza, albo z jakiegoś "samouczka". Czyli nigdy nie dostaną tego paszportu, nie będą prawdziwymi obywatelami państwa, w którym zbudowali sobie życie.

Zawsze  więc  "nieznany sprawca" może spalić ich samochód, ale przecież nie wyłącznie: podpalono także bloki zamieszkałe przez polskie rodziny.
Bardziej chodzi o przedziwne propozycje. Indagowane w gminach holenderskie urzędniczki śmieją się im w twarz:

- Rozwiedźcie się, znajdzcie sobie mężą, czy żonę "właściwej" narodowości, a sprawa obywatelstwa rozwiąże się sama.

Nie będę pointować: co mam napisać? O Radku - twitterowcu, czy milczeniu polskiej ambasady?

Oczywiście wiemy, że to ten paskudny Geert Wilders. Wyłącznie on. Znamy to z własnego podwórka, gdzie - bez Wildersa - rządzący najchętniej zamknęli by jedną trzecią społeczeństwa w jakimś Dachau, a już co najmniej w psychuszce, gdyby tylko dało się to zrobić.

"Ósme przykazanie" BanTuskstanu nie zadziałało, jak niemal wszystkie pozostałe.
Zostaliśmy pariasami Europy.

http://www.sfora.pl/Spalili-auta-Polakow-w-Holandii-Opusccie-ten-kraj-albo-umrzecie-a47813







 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka