mona mona
1981
BLOG

Justysia i gamonie

mona mona Rozmaitości Obserwuj notkę 73

Czy my naprawdę jesteśmy aż tak paskudni? Czy tylko część z nas?

http://eurosport.onet.pl/soczi-2014/biegi-narciarskie/robert-korzeniowski-krytycznie-ocenil-zachowanie-kowalczyk/0634k

Każdy zainteresowany, czyli kibic,  marzył o zwycięstwach Justyny. Normalka. Każdy zainteresowany był z Justyny dumny, choć połowa nie bardzo wie - jak to jest na zwykłym stoku, pominąwszy juz sport wyczynowy. Każdy zainteresowany chciałby ziszczenia marzeń.

Ale człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi.

Stało się coś złego. I razem "z tym złym" Justyna startuje. Próbowaliście kiedyś chodzić ze złamaniem w stopie? Poniosło mnie, bo akurat osobiście tego doświadczyłam. A ponieważ nikogo nie było na podorędziu ( w moim rodzinnym mieście chodziło się "na skróty", czyli przez puste na ogół łąki), musiałam jakoś dowlec się do domu. Do dziś pamiętam ten opętańczy ból.

A przecież w przypadku Justyny nie chodzi o dowleczenie się, której to tezy udawadniać nie trzeba. Blokada...no, niby działa, ale nie wierzę, żeby organizm był zachłyśnięty gwałtem, który się na nim uprawia. Justyna ryzykuje zdrowiem, cokolwiek mówią na ten temat lekarze.

Nie wiem, czy to bydełko z linku dostaje szału z czystej, paskudnej ciekawości, czy "przypadek" nie jest zrodzony z grzechu, lub przynajmniej z grzechu zaniedbania, czy naprawdę ta ferajna  jest tak "szczerze wdzięczna" za dotychczasowe zwycięstwa Justyny, że musi jej odpłacić chamstwem.

Już widzę, jak Justynę obdarował mistrz Korzeniowski, opowiadający - co "my" daliśmy na jej starty. Dał jej tyle, ile dałam ja, ale ja ani nie jestem szczególnie podniecona zagadnieniem  - "jak to się stało, że nasze pieniądze..." Widocznie nie jest aż tak dobrze, jeśli w ekipie nie ma lekarza, jak powiedział Janusz Pindera, który zachował się w tym wywiadzie przyzwoicie.

A w podtekście - "Justyna mówi o końcu kariery", więc jej nie zależy. To już przerabialiśmy: nie zależeć miało Agnieszce Radwańskiej na letniej Olimpiadzie, "bo kasa z tego żadna".

Mam nadzieję, że większości z nas chodzi jednak o dobro Justyny, która dala nam tak wiele radości. I spokojnie obejdziemy się bez wieści, co konkretnie spowodowało uraz, bo o to tym gamoniom chodzi: nie mogą roztrząsać spraw, ku uciesze gawiedzi,  w stylu "mamadzi" - co Justyna powinna, a czego nie powinna czynić.

Życzę Justysi zdrowia, obojętne - wystartuje, czy nie, zdobędzie medal - czy nie.
 Moja dobra rada: niech odpowie gamoniom tak, jak kiedyś odpowiedział mędrcowi telewizyjnemu bodaj Małysz - "niech pan tam wejdzie i skoczy".

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości