mona mona
770
BLOG

Kacapski strach

mona mona Polityka Obserwuj notkę 24

Krymska awantura potrząsnęła jednak "starym światem" - i to jest jakaś wartość. Gwałtowne drgawki w związku z umową stowarzyszeniową dla Ukrainy, jakieś, wielce ostrożna zapowiedź sankcje dla Rosji...Zawsze coś.

Nic się jeszcze nie roztrzygnęło, mogą być ofiary  - i wtedy będę płakać. Ale na razie mam mocno podejrzane myśli w sprawie -  kto wymyślił tę farsę - i po co? Bo wyjaśnienie, jak mniemam,  może być tylko jedno: Putin ma ciężkiego stracha. 

Po Krymie latają jacyś bezprizorni "naziści", nie należący do żadnego, Boże, broń - narodu. Tamci nosili wprawdzie  oznaki armijne, nawet na klamrach pasów mieli napis odwołujący się do Boga ( który nie wyraził zainteresowania, jak uczy historia...) - ale po upływie stosownego czasu - już nie bardzo wiemy, kim właściwie byli. Ot, "naziści"...

A na serio - oto władca potencjalnego imperium ( na razie jeszcze w proszku, ale z dobrymi chęciami), wysyła przebierańców tam, gdzie jak najbardzej oficjalnie może wysłać wojsko. Według wszystkich, do znudzenia powtarzanych  źródeł umowa z 1997 roku pozwala na Krymie na kontygent 25 - tysięczny, a takiej ilości na Krymie nie było..

Po co idiotyczna zabawa "w chowanego?" Czy Moskwa ma zamiar wyprzeć się tych działań? 
Co właściwie można zrobić, jeśli byle "nawiedzony" ukraiński stójkowy zapragnie dowiedzieć się, dlaczego po jego terenie operacyjnym prowadzają się uzbrojeni ludzie w ciuchach, które można - jeśli bardzo się zechce ( słowa Putina!) - kupić na odpowiednim bazarze?

Przecież nikt nie zaręczy, że na całym Krymie paru wyrywnych milicjantów  nie można znaleźć? To jest straszne ryzyko, jeśli uzbrojeni ludzie uprą się udawadniać swoje prawa, jeśli - poza bronią - mają rozkazy. Kwestia odporności nerwowej, która w ekstremalnych warunkach lubi zawieść.

Jaki jest status tych teoretycznie anonimowych "nazistów" - i co będzie, jeśli jednak padną strzały? Jak historia opisze winnych wywołania konfliktu?

Ale mniejsza o historię. Moim zdaniem podglebiem spraw jest  odwieczny, kałmucki strach przed światem, który kazał niegdysiejszym carom i obecnym namiastkom wciąż odsuwać granice od Kremla, najlepiej - do Lizbony. I czasem ktoś dostaje ze strachu chojrackiego świra, po czym jakiś Piłsudski spuszcza mu straszliwe manto.
Tym razem "car" przesuwa granice na Krymie.

Pomyślmy: zardzewiała flota czarnomorska, ewidentnie przeznaczona do celów obronnych ( jeden kiepski krążownik "Moskwa" wiosny nie czyni), może się jedynie kręcić po Morzu Czarnym, bądź Azowskim jak pies za własnym ogonem - nie wyjdzie z tego morza, nawet po cudownej reinkarnacji,  jeśli tego nie zechce Turcja, jednak członek NATO. Oczywiście można użyć tej  floty do straszenia Abchazji, Osetii, czy obecnie - Ukrainy. Oczywiście Morze Czarne otoczone jest "wrogami", czyli państwami NATO, ale jak dotąd - nikt nie czynił zakusów w kwestii atakowania, a nawet samej obecności Rosjan na Morzu Czarnym - jest tam, odkąd ludzie pamiętają  i jest legalnie.

Po co więc cała heca z"nazistami"? Mają bronić bezpieczeństwa floty?
 
Kto to zrozumie?

Sorry, ale tu mi się trochę rozjeżdża tok myślenia - i muszę to napisać, bo mnie rozerwie.
Kiedy Merkel mówi, że Putin ma odlot - mówi słusznie, tylko skojarzyła nieco późno. Merkel jest zaiste wkurzajaca. Tak samo, jak gwarant umowy z 97 roku, Wielka Brytania, kosmiczny oszust, równy Rosji -już z samego chyba założenia.

Stara Europa  ma jakiegoś feblika na traktowanie Kremla jako partnera poważnego, dotrzymującego umów, nabierając się na pseudo - europejskie stroiki, spod których wciąż wychodzi mongolska fofudia ( przechrzczona potem na fufajkę, lub kufajkę, o co mniejsza), ale także mongolska przewrotna mentalność.

Podejrzewam coś więcej: rozumiem rozterki Niemiec, które uwierzyły, zainwestowały, zakontraktowały gaz, nastawiły się na radosną współpracę i oczywiście wpadły w sytuację, o której mówił towarzysz Lenin - "sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy". Trawersując - postawili sobie szubienicę, ale gazowy sznur jest w rękach Putina.

Chyba  jest jeszcze gorzej: jeszcze wciąż nikt o tym nie mówi, ale prędzej czy później ktoś nie wytrzyma i przypomni zapomniane pojęcie "Lebensraum". Nie dlatego, że Rosja nie ma przestrzeni życiowej (no, dla floty czarnomorskiej - nie ma...), tylko przez sposób myślenia - "silnemu wolno więcej", psując przepiękną politykę, tak już daleko posuniętą, że niemal nikt nie odważa się mówić o wspomnianym podpaleniu świata przez "Nasze matki, naszych ojców".

A tu - jakby analogicznie -znowu działa prawo pięści..
.A Unia kręci...Umowa stowarzyszeniowa, mająca "leżeć na stole" - nagle leży jakby w połowie - a jej podpisanie też zawisło w przestrzeni. Bardzo się mylę, mniemajac, że Merkel ma nas wszystkich za Untermenschen, czli skrzyżowanie Cygana z niedźwiedziem, a od nazistowskiej doktryny niewiele się zmieniło?
Myślę, że "wyłączenie" Rosji z opisanego, poniżającego statusu polega na tym, że jest równie niewiarygodna, równie nieprzewidywalna i kłamliwa, jak Stara Europa. Ten sposób myślenia jest niektórym państwom doskonale znany, z własnych doświadczeń.


Unia Europejska nominalnie  powstała dla ludzi, dla wyrównania szans, dla wzbogacenia Europy pod każdym względem, także kulturowym, a wchodzić do niej mieliśmy "z naszymi grobami". Inaczej mogła sobie pozostać Wspólnotą Węgla i Stali - czyli bez niedomówień - związkiem majacym wyłącznie interesy.
Niestety, wysokiego lotu wartości humanistyczne szybko wzięły w łeb.

Merkel jest zdziwiona? A nie była, kiedy budowano Nord Stream, blokujący wejście do Świnoujścia, kiedy tłumaczono, jak krowie na rowie, że to niebezpieczna zabawa.

Niestety, w czasach zawieruchy ludziom resetuje się pamięć...
.Ale zostawmy mądralom ich zmartwienia - już wystarczajaco wyszli na głupków, a nie sądzę, żeby to był koniec.

Mnie intryguje niezmiernie coś zupełnie innego:  dlaczego Kreml nie działa z otwartą przyłbicą, choć ma do tego prawo?
Dobra, zgadzam się: Sewastopol jest właściwie miastem rosyjskim, a w razie nieszczęścia cała ta flota nie ma gdzie się wyprowadzić: Noworosyjsk wciąż w budowie - i nigdy nie będzie tam tak sprzyjających warunków, jak na Krymie. 

Putin kłamie w żywe oczy, bo Rosja kłamie zawsze, ale pomysł, że ktoś mógłby zaatakować fizycznie rosyjskie rodziny czarnomorskich "moriaków" - to już kłamstwo kosmiczne: obie floty są "dzieckiem z tej samej matki", rodziny od wieków spokrewnione i zaprzyjaźnione, niezależnie od późniejszych wydarzeń politycznych. Użyłabym stwierdzenia, że - poza drobnymi animozjami -wciąż to jest jedna wielka rodzina, choć dzieli ją kolor flag.

No i raczej dlatego potrzebni są przebierańcy.

Śmiem więc mniemać, że te anonimowe ufoludki  mają zadanie "obustronne"  - zerkać tak dobrze  w stronę floty ukraińskiej - jak... rosyjskiej.  Zdradził admirał ukraiński - czemu historia ma się nie powtórzyć po drugiej stronie?

Czemu tak myślę? Bo tak się składa, że znam smutny los rosyjskich oficerów, wycofanych z Europy Wschodniej, często - gęsto pod namioty, razem z rodzinami. I nie przypuszczam, żeby tym razem Rosja była lepiej przygotowana na kiepski obrót spraw. A na Krymie -  życie poukładane, biegnące utartym torem, przyjaciele, rodziny...A teraz, kiedy ma być podpisane porozumienie z "z życiodajną Unią"...


Nie słychać o żadnych wrogich incydentach na Morzu Czarnym, ale to nie powód, żeby o nich nie myśleć. Flota Czarnomorska jest zaniedbana dość ostentacyjnie, a wokół, niemal jak okiem sięgnąć, zewsząd może wyjrzeć wraży peryskop. Uciekać nie ma gdzie.
Ja bym miała żal do mojego "cara" - najzwyczajniej o to, że o mnie zapomniał. Zwłaszcza, kiedy sprawy się komplikują. I nie chciałabym wynieść się do namiotu.

Czy naprawdę tak myślę?  Szczerze mówiąc - nie, ale to nie ja nazywam się Putin.

Bo - skarz mnie Bóg - to jest jedyne możliwe wytłumaczenie tej "putinady".















 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka