mona mona
4639
BLOG

Ziemkiewicz "robi pod siebie"?

mona mona Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Nie rozumiem, dlaczego dziś w "Saloniku Politycznym" zrobiono przepiękną kampanię Platformie Obywatelskiej. Tę odsłonę mógłby spokojnie poprowadzić jakiś - nie przymierzając- Morozowski.

Od dawna piszę, że straciłam cierpliwość do mendiów głównego ścieku: na hasło "Lis" dostaję wysypki, mniej elegancko zwanej parchami i omal zapomniałam, jak facet wygląda. Wściekłość na Monisię była powodem, dla którego pierwszy raz zalogowałam się na "salonie", jednak z czasem przestała mnie denerwować z powodu totalnej, kosmicznej głupoty, podlanej cuchnącym sosem GW. Nie dało się ogladać - nawet jako "oto leci kabarecik". No i tak mi się eliminowały kolejno wszystkie te idiotyczne prop-agit. A coś przecież oglądać trzeba - w końcu wciąż żyję i chciałabym wiedzieć coś o świecie, jako że "ostrzeżony - uzbrojony".

I nagle pomocną dłoń podała mi TV Republika, telewizja zupełnie niepodobna do żadnej innej: spokój, rozsądek, reklamy krótkie, wiadomości treściwe, ludzie ciekawi, nie przywalający mikrofonem interlokutorowi. Coś pięknego! Coś, czego nigdy nie było - a przynajmniej ja takiej telewizji nie pamiętam. Więc ją eksploatuję od skowronka do żaby, z otwartą paszczęką, kiedy tylko "przelecę" dzienniki i różne tam Interia. No, żeby nie dać się zdominować jednej stronie mocy.

Dziś od rana widzę tam Ziemkiewicza, w stu odsłonach - i podoba mi się coraz mniej. Mam wrażenie, że Ziemkiewicz "robi pod siebie": w każdej z audycji jest jakby ciut inny, jakby - metodą Tuska - chciał się podobać wszystkim, zarówno prowadzącym, jak mnie. To jest jedno słówko mniej lub jedno więcej, opinia mniej lub bardziej stonowana - ale zawsze tak jakoś wykręcone, że RAZ dmie w tę samą tutkę.
Chce gdzieś kandydować?

Ale w "Saloniku Politycznym" porobiło się coś szczególnie dziwnego. Panowie Stankiewicz, Janecki, Warzecha i niezawodny Ziemkiewicz, z absolutną przewagą werbalną tego ostatniego, darli ewidentnie łacha z PiSu, pod tytułem (absolutnie w starym stylu) - wyciągnie w kampanii Katastrofę, czy nie wyciągnie, oraz - co z tego wyniknie.

Oglądało się to z bardzo mieszanymi uczuciami: już od rana Ziemkiewicz grzmiał oburzeniem na wszystkich tych, którzy skrzywdzili wdowę po gen. Błasiku, w stylu "nie ma kto przeprosić". Słuchałam tego z niesmakiem: co właściwie miałaby zrobić Ewa Błasik, gdyby nagle GW, czy inne ścierwojady zamieściły przeprosiny? Rozpłakać się ze szczęścia?
 
Miałam wrażenie, że cała ta gadka jest kolejnym nadużyciem - z pewnością nie służy rodzinie generała.

 No i potem ten "Salonik"...

Nie dam linku, jeszcze nie widzę dzisiejszego odcinka na stronie TV.Republika, ale serdecznie polecam. Brzmiało to mniej - więcej tak: oczywiście wszystko jest spóźnione, spieprzone do dna, zakłamane, resztę materiałów wciąż się bada, bada, bada - nie wiadomo dlaczego, ale to jeszcze nie znaczy, że Putin jest winien katastrofy, którą najprawdopodobniej spowodował pijany kontroler.

 A jeśli PiS znowu to wyciągnie...biada mu. Wtedy Ziemkiewicz zastanowi się - i to jest cytat - jak głosować.

Ja podpowiem - na Palikota. On głosi coś wręcz przeciwnego, niż PiS. Nie ma wątpliwości, że winien jest Lech Kaczyński. Na coś się trzeba zdecydować.

Żeby nie było: dominującego Ziemkiewicza trudno przekrzyczeć, nie mam pewności, że dyskutanci byli dokładnie tego samego zdania, ale sytuacja przypominała mi tą, w której "było na najgłupszego" - czyli na polskich pilotów. Panom (bodaj Stankiewiczowi) wyszło na kontrolera, który  jednakże - jak słychać na taśmach, rozpaczliwie nie chciał sprowadzać samolotu w istniejących warunkach, przemawiając głównie "jobami".
 Jeśli już - to wykonał rozkaz. Ale rozkazy skądś przychodzą, czyż nie?


Pamiętam moje zdumienie, kiedy Skwieciński napisał coś podobnego: zamach nie jest możliwy, bo Rosji  by się to nie opłacało. Cóż by, nieszczęsna, zrobiła, gdyby sprawa się rypła? Kwiecińskiemu po pewnym czasie przeszło - wyraził zdanie wręcz odmienne, a nawet jakiś cień skruchy.

Wszyscy panowie udają, że zapomnieli o namolnym, prowadzonym za plecami prezydenta rozdzielaniu wizyt - już od 14. lutego.

Mówią o ewidentnych kłamstwach, ślimaczącym się latami śledztwie, o całej ciągnącej się latami przerażającej, brudnej historii - ale według nich cała ta wielka machina kłamstw została uruchomiona w sprawie jakiegoś nieszczęsnego "sierżanta". I już.

Zupełnie za to zapominają o faktach, świadczących o tym, że komuś bardzo zależało, żeby prezydent Kaczyński, w licznym towarzystwie polskiej elity intelektualnej i dowódców, którzy ocaleli szczęściem z Mierosławca - nie zabrał czasem premiera swojego (?) rządu. Tak bardzo komuś zależało, że urządził temuż premierowi osobną wycieczkę. Premier na takich uroczystościach nie ma nic do roboty - nie jest od reprezentowania Rzeczpospolitej. Więc wymyślono mu inne zajęcie - położenie kamienia węgielnego pod cerkiew. Tego mógł sobie Putin zażyczyć - to jego cerkiew.

Panowie przecież to wszystko wiedzą, ale na końu im wychodzi im ten nieszczęsny kontroler...Bo jakże tak - na Putina...O Tusku nie było, ale jedno w drugie wpisuje się bez mydła.

Czepiam się Ziemkiewicza, bo on od rana wylatuje mi "z lodówki", bardzo ładnie gada to, co trzeba i u kogo trzeba - a w finale jest cały zmartwiony i zastanowi się na kogo zagłosuje, jeśli PiS dalej będzie twierdzil, że katastrofa była aktem zamierzonym. I tu - trzeba przyznać - bez wielkiego zapału, ale jednak panowie mu sekundowali dzielnie.

Może by mi tak nie wychodziło, ale w jednej z książek RAZa to jemu wyszło, że pewien przyjaciel "z drugiej strony płotu" usilnie, a konstruktywnie namawiał go na "korzystną" zmianę frontu. I autor już- już gotów był się zacząć namyślać, ale...zdarzyła się katastrofa, w której przyjaciel poległ. Razem z inymi poległymi.

Odtąd po trochu śledzę wypowiedzi Ziemkiewicza i trochę strzygę organami wzroku i słuchu. I przestaję być pewna intencji.

Oczywiście wiem, że w pewnych kwestiach Ziemkiewicz nigdy nie zgadzał się do końca z PiS, przedstawijąc się jako przysięgły liberał. Skradzionym hasłem PiS była "Polska solidarna", które to hasło niekoniecznie pasuje do wyznawców skrajnego  liberalizmu, ale co to ma do katastrofy smoleńskiej i wciskaniu publisi, że Putin jest jako ta lelija przeczysta, a winowajcą jest ostatnie ogniwo - kontroler z budy, zwanej wieżą?

I dlaczego inni panowie redaktorzy nie mają choćby tyle odwagi cywilnej, żeby powiedzieć " może jednak poczekamy...". Już policzyli szanse wiedzą, kto zasiądzie w rydwanie zwycięzcy?

Przypomina się - "policzmy głosy"...

Panowie, myślenie nie boli. Pomyślcie więc: ja audycję tak właśnie odebrałam, a ja Was szanuję!
I nie pojmuję - nie możecie w żaden sposób uwierzyć w fakty, które sami przytaczacie? A w konskwencji "na duś" przeinaczacie ich proste wytłumaczenie: nic nie bierze się z niczego.

Głupoty mówiące o tym, że cała afera Anodiny, potem Millera, a teraz Laska, wszystkie kłamstwa Kopacz, Arabskiego, prokuratury - to tylko rozpaczliwa obrona "sierżanta, który miał krzywo zapięty guzik" ( do czego podobno Rosjanie nie zwykli się przyznawać) - ni cholery nie pasuje.

Zbyt szanuję Waszą inteligencję, żeby sądzić, że o tym nie wiecie. Nie robcie wiochy.
Nie chciałabym któregoś dnia usłyszeć, że to my podżegaliśmy Majdan, po cichu robiąc w Kijowie pogromy i prześladując niewinnych Rosjan. Jeśli zaczyna się od niezaprzeczalnej winy "kontrolera" - skończyć można różnie.

Mam też nadzieję, że widzieliście popoludniową rozmowę Joasi Lichockiej z paniami Kochanowską i Mertą. Warto było, choć niby nihil novi. Po prostu -żeby pamiętać, żeby nie przekraczać granic.

A na deser, jak kto ma czas, poczytajcie sobie, co Ziemkiewicz pisał w czasach nie tak znowu zamierzchych. Wrzuciłabym jakiś smaczny fragmencik, ale pod artykułem jest srogo zakazane rozpowszechnianie " w częściach lub fragmentach", etc.

http://www.rp.pl/artykul/788044.html?print=tak&p=0











 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka