mona mona
566
BLOG

O Wieniawie, "głupich mordach", snach i Katyniu.

mona mona Polityka Obserwuj notkę 25

Kampania wyborcza idzie jak przysłowiowa krew z nosa, na "salonie" nudno, wokół tylko las...Pół dnia czytam, co w końcu też zaczyna męczyć. Kiedy już bardzo mi się nudzi, a sen daleko - włączam sobie muzyczkę na YouTube.

No i właśnie wczoraj sobie włączyłam. Jakoś tak...rocznica bitwy pod Monte Cassino, więc przyszły mi na myśl polskie pieśni wojskowe. Nie, nie, nawet nie chodzi o patriotyzm! Moje pokolenie jeszcze było usypiane śpiewkami legionowymi, czyli jest to echo dzieciństwa, rodzinnego domu, babci i mamy...Ale, wychowana w rodzinie legunów - ja też usypiałam nimi dzieci. I tak się to ciągnie przez pokolenia.

Na stronce znalazłam "Szwoleżerów". Skusiło mnie, bo wynikało z tytułu, że śpiewa...sam Wieniawa.
No, nie wiem, jest tam początkowy fragment, wykonany solo w dawnym stylu "salonowym", ale jest to mix: i Wielanek i - według napisów końcowych - Loch Camelot, a końcowy fragment...eee, niech posłucha, kto chce, nie da się opisać muzyki.
http://www.youtube.com/watch?v=NGKk-xurOZ0.

Nagle parsknęłam śmiechem - tego fragmentu jeszcze nie słyszałam:

Bo przyjdą czasy, że te k ...
Będą przed nami na baczność stać!
Ręka nie zadrży, jak liść osiki,
Gdy będziem w głupie mordy lać!

Ale kiedy już swoje odśmiałam, przyszła na mnie dziwna refleksja, chyba w związku z filmem "Powstanie Waszawskie", którego zresztą jeszcze nie widziałam ( do najbliższego kina mam około 50 km), jednak trudno nie natknąć się na zwiastuny, artykuły, recenzje, etc.

Czy ktokolwiek napisałby tak o Niemcach? O "laniu w głupie mordy"? Nie sądzę.

Los nam wyznaczył miejsce między dwoma drapieżnikami, nawet wtedy, gdy są chwilowo przyczajeni do skoku, niezależnie od jego rodzaju - bo równie dobrze może być to skok ekonomiczny, taki jak na przykład Nord Stream, starannie i za ciężkie pieniądze omijający nasze granice.Nie wierzę w żadną przyjaźń, ani z jednymi, ani z drugimi. Przyjmuję do wiadomości, że Europa ma jakąś część wspólnych interesów - ale to wszystko.

Jakoś tak dziwnie się układa, że dla nas ruskie to "głupie mordy". Przydarzył im się jakiś Michaił Timofiejewicz Kałasznikow, którego karabin wciąż uchodzi za najlepszą broń na świecie - dobra, ale...W kosmos latają - "szkoda, że nie wszyscy" - jak mówi stary wic po locie Gagarina. Cokolwiek by nie zrobili - i tak pozostaną "głupimi mordami".
 
Każdy, kto ma prywatne kontakty z ruskimi ( miałam, nie powiem), bije się w piersi - to wspaniali, serdeczni ludzie. I chyba tak jest. W książce Romualda Koperskiego "Przez Syberię na gapę" jest taki epizod, który nie zdarzyłby się nigdzie na świecie. Nie daruję sobie, chociaż kilka słów:
-oto autor zamierzył przepłynąć gumowym pontonem Lenę - od Bajkału do Morza Łaptiewów, czyli "drobne" 4400 km. Bez grosza. Znaczy - wszystkie te grosze wyciągnęli z niego ruscy łapówkarze, zanim dotarł na miejsce startu, czyli nad Bajkał. Nie była to pierwsza wyprawa syberyjska, wiec autor nie był szczególnie zmartwiony: wiedział, że w każdej chacie, do której dopłynie, zostanie nakarmiony, napojony ( szczególnie!), przenocowany. Nie spodziewał się jednego - że te chaty nad Leną stoją puste, ludzi tam nie ma od dawna.Syberia wymarła, przynajmniej na wybrzeżu Leny.

Głód był nieodstępnym towarzyszem tej wyprawy, a epizod był następujący: kiedy trafił na zamieszkałą chatę dwóch syberyjskich myśliwych, został uraczony tym, co było, głównie rybami, które  oczywiście "lubią pływać". Ale gospodarze nie mieli chleba. Rano odpłynął, a po 70-ciu kilometrach usłyszał silnik motorówki: jeden z myśliwych gonił za nim, aby dostarczyć mu ten chleb, którego wcześniej nie mieli.
I to jest ta rosyjska dusza. Warunek jest jeden: nie należy jej ubierać w mundur, bo dostaje małpiego rozumu.

Co dziwniejsze - nie przypuszczam, żeby na pomysł  tłuczenia się 70 km. mroźną rzeką, za zupełnie obcym facetem, w dodatku "innostrancem", tylko po to, żeby zaopatrzyć go w chleb - wpadł Polak. Po pierwsze - szkoda byłoby paliwa...

Do głowy nam jednak nie przychodzi myśleć o Niemcach, jako o "głupich mordach", choć w kosmos nie latają. Możemy "utrzymywać przyjazne stosunki", ale w głębi serc nigdy im nie zapomnieliśmy tego, co nam zrobili, a co usiłują wepchnąć w "nazistów" niewiadomego autoramentu przy naszym ochoczym udziale. I gdyby ktoś napisał podobną piosenkę o Niemcach - nie byłoby o laniu "w głupie mordy". Byłaby zemsta, łzy i krew.

Patrzymy na putinowskich przebierańców na Krymie, na wschodzie Ukrainy - i nie bardzo wiemy: śmiać się, czy płakać? Nie możemy zrozumieć - dlaczego świat, a przynajmniej Europa, to badziewie kupuje? Dlaczego Ukraina walczy tak niemrawo? Ukraina, od wieków marząca o "samostijnosti",

I tu - coś dziwnego: nie wiem czemu, ale prawie nie miewam snów. Wiem, wiem: każdy śni, ale nie każdy pamięta. Ja pamiętam wtedy, kiedy śni mi się koszmar, który mnie budzi. No i właśnie, chyba pod wpływem zagrożenia wojną ("nie wiadomo, czy dzieci w ogóle pójdą do szkoły") - coś takiego musiało mi się przyśnić: widziałam śmierć młodziutkiego żołnierza - i wtedy się obudziłam. Po czym skojarzyłam - ten żołnierz mial twarz 17-latka i mundur...rosyjski. Konkretnie - z rosyjską "naszywką" na rękawie.
Dlaczego przyśniła mi się śmierć młodziutkiego, rosyjskiego żołnierza? Jakiś atawizm? Nigdy w życiu moja rodzina nie była skoligacona z ruskimi, a znam jej losy od XIV w. Zawsze w potrzebie z ruskimi walczyła. Co mnie obchodzi jakiś ruski, młody czy stary?

Ta opowiasta mi się chyba jeszcze  rozwlecze. Już pisałam o śląskiej staruszce, wyglądającej jak wycięta z rosyjskich bajek (siwiutka, okrąglutka, nadzwyczaj sympatyczna), osieroconej przez jedyne dziecko, które kiedyś, jako 16-latek, zostało wcielone do wycofującego się oddziału SS. Dzieciak zginął trzy wioski dalej. Matka nigdy nie zapomniała, wciąż płakała nad daremną śmiercią jedynego dziecka.Było mi jej rozpaczliwie żal. Póki nie pomyślałam - na kogo głosowała? Bo ta okolica masowo głosowała na Hitlera.

Może coś mi się uroiło na myśl o niegdysiejszych, rozpaczliwych, zdecydowanych protestach matek 17-letnich kandydatów na "Afgańców", które dzieci czasem po prostu wykradały z koszar, nie mówiąc już o tych oflagowanych na miejskich placach przeciwniczkach wojny, która zabierała im syneczków? Problem w tym, że w niecym procederze brały udział także ukraińskie matki. Może wciąż pamiętają wielotygodniowe czekanie na "czarne tulipany", samoloty które miały przywieźć ciała ich synów...Może rozpaczliwie nie chcą wojny - choćby ze względu na tamten wspólny los?

Ale ktoś przecież popiera Putina, tak dobrze w działaniach na Krymie, jak w Doniecku, Słowiańsku, itd. Jeśli to jest 85% - to jak? Nie ma w tej liczbie kobiet? Nie ma tamtych matek? Więc pies im twarze lizał, brudnym jęzorem!

Kiedy zastanawiam się, dlaczego wciąż ruskich mamy za "głupie mordy", właśnie takie sytuacje przychodzą mi na myśl. Putin, a wraz z nim znaczna część społeczeństwa, uwierzyli w głupotę świata, albo w jego tchórzostwo. Oni naprawdę wierzą w swoją wielkoruską imperialność, w to, że wszystko ujdzie im na sucho. Nawet zabójstwo prezydenta innego kraju, wraz z dostojnikami tegoż państwa.Czemu mieli nie wierzyć, jeśli to państwo, jego władze, na kolanach prosiło, żeby uznać katastrofę smoleńską za "kradzież roweru z garażu na Pradze"?

I oto 10 kwietnia 2014 r. nad grobami pomordowanych polskich oficerów stanęli umundurowani żołnierze USA, Estonii, Włoch, Niemiec, Francji, Holandii, Belgii, Słowacji - pierwszy raz w historii. Wiceszef NATO Aleksander Vershboww  - jak pisze ( "W sieci") Barbara Fedyszak - Radziejowska, już 5 kwietnia oznajmił rzecz następującą:
 
"Jeśli Rosja chce naprawić relacje z Zachodem, ma teraz ku temu okazję w przypadku Polski, aby rozwiązać ten problem w pozytywny sposób. Przypuszczam, że Rosjanie usłyszą te moje słowa. Dowiedzą się, że wszyscy członkowie Sojuszu wspólczują Polakom, że solidaryzują się z Polską w tej sprawie. Całkowicie rozumiem, jak wzburzeni sa Polacy, nie mogąc się zapoznać ze wszystkimi faktami i dotrzeć bliżej do przyczyn tej tragedii".

Wyglada na to, że świat NIE uwierzył genaralszy Anodinie, co dedykuję tutejszym ( i nie tylko) "wierzącym".

A teraz "palec pod budkę" - kto o tym wie? Próbowałam wyguglować...Proszę, spróbujcie sami.

W każdym razie ruskie tak się rozochocili, że - na wzór Krymu - zapragnęli odzyskać...Alaskę. Ten pomysł jest zbyt głupi, żeby go opisywać, przeczytajcie sobie:

"Dla ro­syj­skich Ko­za­ków nie ma rze­czy nie­moż­li­wych. Ostat­nio przy­mie­rza­ją się do te­ry­to­rial­ne­go okro­je­nia Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Na po­czą­tek po­stu­lu­ją, by oby­wa­tel­stwo Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej przy­znać ich ziom­kom ży­ją­cym na Ala­sce. Po co? Bo ten nie­kon­wen­cjo­nal­ny krok przy­bli­ży po­wrót owego "te­ry­to­rium pół­noc­ne­go" do ma­cie­rzy."

http://wiadomosci.onet.pl/prasa/kozacki-ataman-chce-odzyskac-alaske/6dkj0

I tak, zusammen do kupy, zrozumiałam - dlaczego do jednego wroga czujemy skrywaną, ale wciąż tkwiącą pod skórą nienawiść, a drugiemu chcemy zaledwie "dać w głupią mordę". Konkretnie - chcieli ci, którzy ich znali z autopsji, czyli najlepiej, którzy poznali kałmuckie zbydlęcenie. I ostatecznie chcieli tylko tyle - postawić na baczność i lać w mordę.
 
Bo co jest więcej do zrobienia, kiedy już można postawić ich na baczność? Co można zrobić z ludźmi, którym pustoszeje taki obszar, jak dorzecze Leny, gdzie na olbrzymich syberyjskich terenach ludzie zapijają się ( i zabijają!) z nędzy na śmierć - a zachciewa im się Alaski?


















 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka