mona mona
736
BLOG

Czy Bóg mu przebaczy...

mona mona Społeczeństwo Obserwuj notkę 68

Nie wiem, czy tak bardzo podobają mi się protesty na wczorajszym pochówku, bo pogrzebem jednak trudno to nazwać. Jaki to pogrzeb, z którego żałobnicy biegiem uciekają w chwili, kiedy odchodzi wojsko?
Ale to tylko dygresja.

 Gdyby to ode mnie zależało, postawiłabym na ulicach milczących ludzi  z oznakami i plakatami, na których byłaby radioaktywna "koniczynka".

W ferworze zdarzeń zapominamy o najważniejszym: Jaruzelski znał i akceptował plany Układu Warszawskiego, które ewoluowały, ale jeden element był powtarzalny: to Polska miała się stać ofiarnym stosem, na którym miało spłonąć 10 milionów ludzi.

Kilka dni temu wyczytałam na pewnym tutejszym blogu przedziwną rzecz: autor nie miał pojęcia o tym, że Jaruzelski był winien grudniowej  maskry. Co więcej - wcale nie życzył sobie dowodów. Oczywiście nie wierzę w tę "świętą naiwność", ale może...
 
Więc dla innych "niewiedzących"  - drobna  garstka faktów:


Sowieckie, przyrodzone z natury kłamstwo wymagało, aby w każdym wypadku udawać, że Układ Warszawski jest układem obronnym, co byłoby oszustwem do przełknięcia dla "obozu socjalizmu". Ale przecież imperium musi prowadzić wojny, choćby po to, aby potwierdzić fakt własnej imperialnej potęgi, pominąwszy już złodziejskie skłonności tego akurat, sowieckiego imperium, któremu nie brak terytoriów - brak tylko iskry bożej, aby zrobić coś sensownego z ziemiami, należącymi do Rosji od Piotra I.

Należało więc sprowokować prewencyjne - z użyciem broni jądrowej - uderzenie NATO, choćby pozorując atak: grupować i przemieszczać wojska, stwarzać pozory, a w niektórych wersjach -"rozpoznawać bojem".
  
Gdzie miało paść to prewencyjne, spodziewane i oczekiwane uderzenie NATO?
Oczywiście na Polskę. To głównie tu rzeczone wojska miały się przemieszczać, pozorować, etc.

Nie będę podawać linków - każdy może je znaleźć, internet jest tego pełen, choć oficjalnie sprawa jest starannie przemilczana. I to jest właśnie niezmiernie dziwne, ponieważ rzecz ujawnił Sikorski.

 Gdzie tenże Sikorski dziś jest?

Zamilczę już o przedziwnym wystąpieniu Komorowskiego w katedrze Wojska Polskiego - klawiatura mi się zbuntuje.

Komorowski nie znał tych planów?
Niedawno rozmawiałam z moim sołtysem - on je znał.

Wszystko, co wspomina się jako kolejne działania, pełne zdrady i okrucieństwa, przy tamtym  fakcie zgody na morderstwo mające dokonać się na Narodzie, jawi się jako szeroka sieć tragedii osobistych, nie do zapomnienia - ale jednak osobistych. Nawet stan wojenny - to już tylko tchórzliwe posunięcie, mające ochronić tyłek generała, którego za nic nie chciała chronić Moskwa, mająca dosyć awantury afgańskiej i ekonomicznej klęski za sprawą Reagana.

Pewnie, padły ofiary, zniszczono - także ekonomicznie - życie wielu ludzi, zahamowano rozwój Polski na długo, co spowodowało upadek wiary w Narodzie, który stworzył "Solidarność", skutecznie wygasiło zapał do kolejnych, dramatycznych i ... daremnych zrywów.

I to jest największa przegrana, to ona w konsekwencji stworzyła "lemingozę", gotową do każdej podłości, by tylko była ciepła woda w kranie.

Ale jednak "Solidarność" zrobiła swoje - Moskwa zrozumiała i wyraziła swoje zdanie, choćby słowami Anatolija Czerniajewa z Wydziału Międzynarodowego KC. "Polacy to nie Szwejki" - napisał Czerniajew  we wrześniu 1980 roku- a jego zdaniem wojna partyzancka trwałaby długo, za długo, żeby było to opłacalne - choć wykluczone też nie było.

W ostatecznym rachunku żyjemy, nie spłonęliśmy na tym stosie, który przygotował, a w każdym razie zaakceptował dla nas "polski generał, szlachcic, Sybirak" - i jego sowieccy  mocodawcy.

Tylko znamienita większość tych, którzy własną ofiarą wywalczyli ten stan rzeczy, do dziś płaci cenę, żyjąc w biedzie, ponieważ ich życie zawodowe zostało nieodwołalnie zniszczone represjami.

A Jaruzelskiemu oddano honory wojskowe. Pojednał się nawet z Bogiem...Ciekawe, czy to działa w obydwie strony? Czy Bóg Miłosierny pojednał się z nim?

W każdym razie jedno jest pewne: arogancja nie popłaca. Wyobrażam sobie stan ducha tych, którzy wciąż byli pewni, że wszystko da się załatwić przy pomocy państwa ( czytaj - rządu), czyli "na duś".

Okazało się jasno - są granice tolerancji, a ludzie nie chcą zapomnieć. Ten pochówek będzie się śnił po nocach wszystkim, którzy zawinili wobec Narodu - a marzą im się honory.

I nie pomoże zakrzykiwanie sprawy słowami o "bydle" i "hołcie". Jakaś kropla się przelała przez brzeg czary.













 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo