mona mona
399
BLOG

Oczywiście o "Idzie"

mona mona Kultura Obserwuj notkę 15

Są tematy -pewniaki, "samonośne".
Kiedy w Sowietach nikt już nie był pewny, co jest kazionne, a co nie, najlepiej było zrobić baśń filmową,  albo film o losach dziecka, oczywiście z happy endem, a już najbezpieczniej - o losach psa. Widownia lała rzewne łzy, cenzura nie miała prestensji,  zwłaszcza kiedy wplotło się w fabułę bohatera wojennego.
"Los człowieka" to piękny i typowy przykład powyższego: Bondarczuk załatwił tam przy okazji parę innych spraw. No, ale to tylko przykład pięknego koniunkturalizmu.
Uroda filmu jest rzeczą względną, w końcu za zdjęcia film Pawlikowskiego nie dostał spodziewanej nagrody. Można więc mieć słuszne podstawy do myślenia, że twórca jednak świetnie wiedział, co film poniesie, co świat łyknie bez zmrużenia oka. I z pełną świadomością to wykorzystał.
Z pewną taką nieśmiałością mam jeszcze inną tezę: Pawlikowski znał pierwowzór Idy, czyli Wolińską. Znał ją jako "sympatyczną, dowcipną, ciekawą panią", a zderzenie jej dwu twarzy dało mu do myślenia - jak skomplikowany jest twór, zwany człowiekiem. Artysta miewa szczególną wrażliwość, zwłaszcza w sprawach meandrów ludzkiej duszy. Pawlikowskiemu do Szekspira trochę daleko, ale założyć mi wolno? Nie mówię, że jestem szczególnie przywiązana do tej myśli.

Bo jednak musiał mieć świadomość wydźwięku ogólnospołecznego, tego właśnie, jak film, zwłaszcza produkcja człowieka o polskim nazwisku, odbierze świat.
W takim kontekście cóż innego pozostaje, jak uznać, że Pawlikowski zadziałał w pełni świadomie?


Ja rozumiem, że twórca inteligentnie rozłożył akcenty: nie mordują antysemici, mordują prymitywni  bandyci. Ciekawa jestem, kto to zauważy?


Oscar - Oscarem, ale nie jestem tak bardzo pewna, że Pawlikowski będzie w pełni szczęśliwy, tak do dna. Bo dalece nie wszyscy są uradowani, z czego chyba  zdaje sobie sprawę. Już niezależnie od tego, że zwykle w takiej dwuznacznej produkcji popełnia się błędy, czego - lecąc za fabułą - nie zauważa się natychmiast. No, chyba że jest to produkcja z gruntu denna. Ta z pewnością nie jest, warsztatowo film jest świetny.


Właśnie taki błąd popełnił wspomniany, wspaniały  Bondarczuk: kiedy już wypłaczemy wszystkie łzy, zarówno rozpaczy jak szczęścia, zaczynamy zastanawiać się - skąd wzięło się "w tym wielkim, szczęśliwym kraju" dziecko tak straszliwie bezdomne ? I dlaczego nikt nim się nie zajął, ani instytucja, ani żaden człowiek radziecki o "szerokiej, rosyjskiej duszy"? W Polsce było to absolutnie nie do pomyślenia!
Takie głosy o "Idzie" już dawno się pojawiły, ze strony najmniej spodziewanej.

 


"Produkcja Pawlikowskiego od strony przekazu jest po prostu kiepska - sylwetki obydwu bohaterek są ukształtowane na zasadzie stereotypów: żydowskiej, komunistycznej k*rwy, której "przydarzył się" Holocaust i dziewicy, "zmywającej" swoje niekatolickie pochodzenie w klasztorze – mówi nam Datner.
 Konkretnie -Helena Datner z Żydowskiego Instytutu Historycznego
Tak więc  ta oscarowa słodycz zawiera łyżkę dziegciu. Dla wszystkich stron, choć nie dla wszystkich widzów.

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura