mona mona
6267
BLOG

Miłość dozgonna, miłość niezłomna?

mona mona Polityka Obserwuj notkę 31

Naprawdę nie wiadomo - śmiać się, czy płakać, kiedy miłościwie nam panujący  PBK wydala z siebie „opowieści dziwnej treści”, jak to ostatnio uczynił u Monisi, kiedy znów twardo wyznał swą niewygasłą miłość do WSI.

To jest nudne. Wszystko na ten temat od dawna wiadomo, poza tym, czego wiadomo nie będzie. Sejm służby rozwiązał, wprawdzie bez udziału PBK – ale jednak.

A PBK – swoje.. 

Czysta, bezinteresowna, dozgonna miłość, do służb, o których się wciąż mówi jako o oku i uchu armii. Tyle, że oko nie musiało lookać wyłącznie na rzecz  polskiej armii, co już zostało omówione jakiś milion razy.

Mnie się kotłuje „pod kopułą” jakaś zamierzchła historia: oto  PBK  poleciał niegdyś wyznać mediom fakt, że utopił masę forsy w piramidzie finansowej pewnego oszusta, a następnie udał się do „chłopców ze służb” , żeby mu kasę odzyskali. No, nie sam. Na tę piramidę nabrało się również paru generałów  – ale nigdy nie słyszałam, żeby latali z tym po gazetach.

A PBK – jak zwykle, poleciał. . Można sobie wyobrazić, jak „chłopcy” się ucieszyli!

Z aneksu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych(…) „W notatce WSI stwierdzono, że Rayzacher i Komorowski nie mieli »możliwości żądania zwrotu pieniędzy drogą prawną«. W.S. Tomaszewski dowiedział się, że »generałom udało się odzyskać pieniądze przy pomocy kontrwywiadu wojskowego”.

Na marginesie: Rayzacher to aktor, zaangażowany politycznie, wchodzący skład Komitetu Poparcia  PBK zarówno w 2010 r, jak obecnie..

Dlaczego nie można było odzyskać kasy drogą prawną? Dziwne. Bo jednak ją odzyskano, przynajmniej odzyskali ją „generałowie”. Nie dokopałam się, czy PBK również, ale nie to jest istotne. Przynajmniej dla mnie.

 Natomiast  oskarżony, niejaki Paluch…  tu jednak zacytuję:   „ proces oszusta, który naciął wielu ludzi w tym naszego prezydenta, ciągnął się przez 17 lat.  Nie wytrzymał tego nawet oskarżony. Zniecierpliwiony zaproponował, że sam dobrowolnie podda się niezbyt surowej karze.

Dlaczego – przez 17 lat? Co w sprawie było niejasnego? Kto i dlaczego urządzał te korowody procesowe? Pewnie już się nie dowiemy.

No, dobra, jeszcze może – dlaczego moim zdaniem „chłopcy” się ucieszyli? Ano, bo służby lubią wiedzieć, co trzeba. A już zwłaszcza o  przedziwnych szefach.

PBK, najpierw vice, później minister Obrony Narodowej, miał do tego kwalifikacje dzisiejszych psiapsiółek Kopaczowej: poprzednio w życiu   z a w o d o w y m   był nauczycielem w Niższym Seminarium Duchownym w Niepokalanowie, czyli odpowiednikiem psiapsiółki – katechetki.

 Tego „chłopcy” nie lubią – „ni to z pierza, ni z mięsa... ” ( tu następuje na ogół  słowo ogólnie uznane za..., ale proszę zgadnąć - jakie).

Co pozostaje służbom? Trzasnąć, niestety, kopytami.

Ale kiedy szef prosi o przysługę, prywatną…  każda przysługa działa w obie strony, czyż nie? Innymi słowy – złapał kozak Tatarzyna.  

No i drugi problem – skąd exelencja miał kasę, którą utopił? „Chłopcy ze służb” jakoś nie bardzo wierzą, kiedy mówi się – „pożyczałem po rodzinie”. Oni są od tego, żeby wiedzieć.

„Chłopcy”,  po prostu na zdrowy rozum, musieli słyszeć inną story – mianowicie tę, w której exelencja, cuzamen do kupy z poprzednikiem Onyszkiewiczem ( u którego – przypominam - PBK robił za vicka), uparła się oddać – wbrew rozumowi i  wszystkim świętym, którzy prosili i ostrzegali, należącą do Szpitala MSW działkę. Tak, po prostu.

Ale tak zwyczajnie jednak nie było…

Ponieważ wszyscy, którzy śledzili tę historię, są już dorośli – dedykuję ją lemingozie spod znaku MWzWM.

Zaczynając „od Adama i Ewy”: Szpitalowi Wojskowemu na Szaserów koniecznie potrzebna była klinika radioterapii. Oczywiście w celach leczenia pacjentów, w tym  tych „specjalnych”, jak to w MSW.

Sprawa miała jeszcze drugie dno: naświetlania to impreza kosztowna, szpital mógłby zarobić na tych zabiegach kupę potrzebnej kasy.

Ale exelencje, konkretnie minister Onyszkiewicz i jego vicek Komorowski ( za kilka dni już samodzielna exelencja),  miały ciekawszy pomysł: mianowicie taki, że uznały przyszpitalną działkę za zupełnie szpitalowi zbędną, po czym przekazały ją Agencji Mienia Wojskowego (tylko przez Agencję można było „wyprowadzić”  grunt).

Przysłowiowe pięć minut po tym fakcie już ziemię sprzedano spółce „Euro- Medical”, czyli pani Lilianie Wejchertowej.

Tak, tak, TEJ pani Wejchertowej! A patronować całej zabawie miała – a jakże – Fundacja pani Kwaśniewskiej. Zresztą „sprzedano” – to określenie mocno nieprecyzyjne, ponieważ Liliana Wejchert za działkę nie zapłaciła.

Żeby nie było: pani Wejchertowa wcale się nie opieprzała, sprawę postawiła jasno:

” Zwróciła się z prośbą o "wyłączenie działki gruntu o powierzchni 2500 mkw. (…) i zadysponowanie działki na rzecz Agencji Mienia Wojskowego celem przeznaczenia jej w imieniu Skarbu Państwa na realizację projektu budowy Kliniki Radioterapii".

 

Tej samej radioterapii, którą miał wykonywać szpital.

Czyli nie było to tak, że panowie ministrowie  postanowili „zbędną działkę” przekazać Agencji do sprzedaży, nie interesując się jej dalszymi losami. Ani szpitalem wojskowym, który – razem z tym pomysłem – tracił ciężką kasę.

Awantura była na 24 fajery , generalicja tłumaczyła, pisała pisma….  Ale, gdzie tam!

Komorowski tę przedziwną decyzję Onyszkiewicza twardo podtrzymał. W międzyczasie, jak ćwierkają wróbelki,  Wejchertowa latała za prof. Dziukiem (komendant WIM), proponując mu zasiadanie w radzie spółki za cenę wyciszenia sprawy, ale… jednocześnie „informując”, że tak, czy siak Onyszkiewicz działkę jej da.  Profesor  nie dał się przekonać do owego zaszczytu zasiadania: chyba nagła miłość obu exelencji do Wejchertowej brzydko mu pachniała.

Onyszkiewicz działkę dał. Komorowski decyzję podtrzymał..

Skąd Wejchertowa miała pewność, że - co by się nie działo – ziemię i tak  dostanie? Exelencje za nią pasjamy przepadały? Obie na raz?

 Że nie spytam – za ile?

 Ja nie spytam, ale „chłopcy” też umieją myśleć. Mniemam, że sobie wykonkludowali całą resztę, co zaskutkowało niezmienną, wciąż żywą wzajemną miłością. Tak bywa, kiedy obie strony trzymają się nawzajem w szachu.

Agencja kasy od pani Wejchertowej nie dostała, Klinika nie powstała: budowa musiałaby sparaliżować pracę szpitala, a jej budynek „wchodziłby sąsiadowi - szpitalowi w okna”, co wyklucza prawo budowlane. Jednak zablokowanie budowy nastąpiło dużo później, niż nagła miłość Onyszkiewicza I Komorowskiego do Liliany Wejchert, na skutek której z uporem maniaka sprzedawano kobiecie szpitalną działkę.

To w tym właśnie czasie nastąpił  masowy  a nagły przypływ gotówki u PBK, z którą następnie udał się do oszusta Palucha. Fakt jest faktem. Wszystko to działo się w jednym czasie, ale nie słyszłam, żeby ktoś te fakty połączył.

Sprawa przyschła, mnóstwo jej aspektów nigdy nie ujrzało światła dziennego – i chyba już nie ujrzy. PBK spokojnie pilnował zarówno żyrandola, jak interesów PO i wszyscy mieli nadzieję, że tak pozostanie.

I oto „stał się cud pewnego razu, oooj!”:  nasz Bredzisław Wielki, którego utrzymywano w świętym przekonaniu o jego osobistym, niezmierzonym uroku i  miłości poddanych, na skutek własnoręcznie i własnonożnie wywołanych ekscesów  – nagle usłyszał wielki krzyk ulicy: „król jest nagi”, a nadzieje na dalszy święty spokój w Dużym Pałacu odchodzą w siną dal. Co oczywiście dodatkowo uciska i tak już obolałe od afer nagniotki Platformy.

Pozostaje pytanie, czy ten nagły miłosny adres do ludzi WSI oznacza, że PBK, via telewizja Monisi, „chłopców” o zmiłowanie prosi?

Coś w tym pewne jest, zważywszy na nagminne latanie po telewizjach gen. Dukaczewskiego.

 

 http://wiadomosci.onet.pl/prasa/ministrowie-obrony-prywatnej-spolki/tbz8p

http://janpinski.neon24.pl/post/72883,komorowski-utopil-w-piramidzie-finansowej-pol-miliona-zl

http://www.polskieradio.pl/7/129/Artykul/237763,Kto-przekazal-cenne-grunty-

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka