mona mona
659
BLOG

Łajzy i marionetka?

mona mona Polityka Obserwuj notkę 26

Zobaczyłam wczoraj dwie przerażające postacie.

Pierwsza – to Jowita Kacik.

Nie chodzi o suflowanie Komorowskiemu, ostatecznie każdy prowadzi kampanię, jak potrafi. Mogę kandydata przyjąć „z dobrodziejstwem inwentarza”, mogę też go odrzucić, co oczywiście zrobię, ale to było wiadome od zawsze.

 Pisząc „ja” – mam na myśli „ja, obywatel”, czyli każdy z nas.

 Chodzi mi o to:

 Jowita Kacik ( według niezależnej i kilku innych źródeł) – tu cytuję:

 „Na swoim profilu w serwisie Facebook opublikowała w 2011 r. zdjęcie, do którego stanęła obok jednej z osób broniącej krzyża na Krakowskim Przedmieściu po katastrofie smoleńskiej. Fotkę opublikowała z szyderczym podpisem "kto nie skacze, ten spod krzyża...:)".”

Zdjęcie zostało zrobione 26 maja 2010 , w czasie, kiedy mnóstwo Polaków przeżywało czas serdecznej żałoby, przychodziło na Krakowskie z kwiatami i zniczami i bólem w sercu, kiedy twarze zabitych wciąż przesuwały się przed naszymi oczami jak koszmar senny – jedna… druga… trzecia… dziesiąta… I z trudem radziliśmy sobie z myślą, jak strasznie umierali.

A w tym samym czasie ktoś, kto- przynajmniej teoretycznie- nie jest lumpem. wynajętym przez Palikota, rzuca, czy nawet powtarza  hasło „kto nie skacze, ten spod krzyża”, podpuszczając hołotę i ubliżając naszej żałobie.

No, chyba że osoba była jednak wynajęta przez Palikota, a prezydent maczał w tym palce. Ale tego nie śmiem nawet założyć. Chciałam tego, czy nie – to jednak prezydent mojego państwa.

 

Każdy może być lumpem. Tak myślę, choć przecież nie znam lumpów. No, może z widzenia, czyli z telewizora, jak na przykład osobnik, widoczny na tym zdjęciu:

 http://wpolityce.pl/polityka/244250-prezydent-zabiegal-o-pomoc-prowokatora-andrzeja-hadacza-pan-prezydent-poprosil-mnie-o-silne-wsparcie

 Jednak sądzę, że jest to kwestia mentalności, bo każdy może mieć dobre ciuchy: choćby  ukradzione w sklepie, zarobione w agencji dla pań o szczególnym zawodzie, ale także zarobione na zwykłym ruszaniu gębą, tryskającą jadem. Każdy lump „ z miasta” będzie też jeździł lepszą furą…  no, dobra, zostawmy oczywistości.

 Ale ciuchy i akcesoria nie zrobią człowieka z lumpa.

Takimi egzemplarzami można się podobno w polityce posłużyć, bo polityka to – w myśl obiegowej opinii - brudna gra. Ale po zużyciu mądry polityk powinien to wyrzucić na śmietnik – i porządnie umyć ręce.

Nie mam dobrego mniemania o rozumie Komorowskiego, który nijak nie chce pojąć, że pilnowanie żyrandola nie uczyniło z niego ani mędrca, ani władcy państwa. Jednak nie przyszłoby mi do głowy, że prezydent może z kimś takim współpracować.

 Komorowski świadomie staje się zakładnikiem hołoty skaczącej  pod krzyżem, wrzeszczącej „jeszcze jeden!” i sikających na znicze. Bo Jowita Kacik brała w tym udział.

 

Druga sprawa – to Olgierd Łukaszewicz. To, co wczoraj powiedział u Morozowskiego, nie mieści się w głowie.

 Ja wiem – zostałam paskudnie ukarana za to, że nie chciało mi się lecieć, aby skasować guziczkiem to potorocze, co zazwyczaj czynię. No, ale stało się.

I oto usłyszałam, jak Olgierd Łukaszewicz powiedział do wszystkich, którzy mieli niefart słuchać, że Prezydent Kaczyński „ w rywalizacji doprowadził do nieszczęścia”.

Jak rozumiem – bo inaczej nie można – Prezydent lecący na mogiły katyńskie leciał tam „w ramach rywalizacji”, ale to można pominąć – głupota ludzka jest nieogarniona. Trudno doprawdy było rywalizować z Tuskiem lecącym tam w celu położenia kamienia węgielnego pod cerkiew – bo na taką to okoliczność został zaproszony przez koleżkę Putina. Przynajmniej oficjalnie.

Ale Łukaszewicz rzuca oskarżenie wprost – „doprowadził do nieszczęścia”.

Bardzo jasne stwierdzenie. Nie można już bardziej otwarcie dorzucić do tego nieszczęścia hańby, którą popisał się Łukaszewicz, jakby ktoś nie pamiętał – członek Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego.

 Lecha Kaczyńskiego już nie ma – a Łukaszewicz jest „funkcyjnym”, czyli prezesem ZASP-u. Odznaczanym i nagradzanym.

Słyszeliśmy już wszystkie wersje tego, co stało się na Siewiernym – od „pancernej brzozy” po pijanego generała Błasika, ale nawet „Wyborcza” tak jednoznacznie nie śmiała wskazać palcem na winę Prezydenta. Wszystko, co nam serwowała, było tylko paskudnymi sugestiami.

Łukaszewicz powiedział jasno – smoleńskiej zagładzie winien jest Prezydent.

Łajzy trafiają się w każdym środowisku. Ale do Komorowskiego lgnie ich jakby więcej, od Misia począwszy, na tych dwojgu … no, może jednak nie kończmy. Jeszcze nie pora, jeszcze wciąż objawiają się nowe, brudne postacie.

Ja rozumiem, że wygrana Dudy to straszne preludium, zapowiedź znacznie gorszego nieszczęścia partii rządzącej, której wydawało się, że jest kolejnym, po komunie, właścicielem Polski. Rozumiem, że od Komorowskiego żąda się wygranej, jakby to mogło ocalić skórę całej reszcie, a w związku z rozpaczliwą sytuacją każdy środek, który prowadzi do celu, jest dobry. Tak jak każdy lump.

Nie było mi żal odchodzącego ( mam nadzieję) prezydenta. Żadna krzywda mu się nie stanie, a po tym, co ostatnio przeszedł, zresztą na skutek długotrwałego lenistwa i własnej buty, należy mu się jednak zasłużony spokój emeryta, a nam – spokój od niego i jego partii.

Ale teraz… chyba zaczynam mu współczuć. Mieć takich zwolenników, jak to, co Komorowskiemu zostało, to jest sytuacja nie do pozazdroszczenia. Podobno „chcącemu nie dzieje się krzywda”, ale po występie Jowity Kacik w roli animatora, brutalnie pociągającego za prezydenckie sznurki, już nie wiem: prezydent jeszcze ma coś do powiedzenia, czy zupełnie został sprowadzony do roli marionetki?

Bo przecież nie chodziło wyłącznie o podpowiedzi. Osoba w ogóle nie zwracała uwagi na sugestie prezydenta, który chciał już zejść ludziom z oczu ( razem z pyskującą panią Bogusią…) i wejść do pałacu przez BBN.

No, dobra, pozwólmy sobie na jedną małą facecję – a gdyby Komorowskiemu gwałtem chodziło o krótką wizytę w BBNowskiej toaletce? Musiałby zameldować Kacik i prosić o pozwolenie? A co dalej? W końcu wybory jeszcze nie zostały rozstrzygnięte. Mało prawdopodobne, żeby Komorowskie je wygrał, ale...

Dalej będzie nim rządziła rzeczona Kacik?

 

Jedno jest pewne: na wielkich koszach do śmieci, stojących w moim daczowisku, wciąż figurują napisy  „miejsce dla Tuska”. Dosłownie i podobnie.

Jeszcze nikt nie napisał o miejscu dla Komorowskiego. Póki co.

P.s. Żeby nie było: zawsze uważałam ( i poświęciłam kilka notek temu tematowi), że sponiewierany krzyż należało z Krakowskiego zabrać jak najszybciej, a stroną najbardziej winną są hierarchowie, miotający się między nadzieją na kasę, potrzebną na dokończenie Świątyni Opatrzności Bożej – a uwierającym sumieniem. Sumienie przegrało.

Ta strona, która wciąż pretenduje do rządzenia nie tylko nami, ale naszymi sumieniami, potrafi każdego sprowadzić do poziomu dna.

http://wpolityce.pl/polityka/244449-techniki-manipulacji-czarny-pr-i-zdjecia-z-obroncami-krzyza-jowita-kacik-kim-tak-naprawde-jest-tajemnicza-suflerka-bronislawa-komorowskiego

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka