mona mona
810
BLOG

Cuchnie prowokacją

mona mona Rozmaitości Obserwuj notkę 45

Przyglądam się ostatnim wydarzeniom i nie mam wątpliwości: cuchną prowokacją na kilometr.

Słuchałam tego, co zdążył powiedzieć prof. Gliński, a zdążył tyle, że czytał na stronie teatru zapowiedź pokazania pełnego aktu seksualnego, w związku z czym uznał swoje prawo do próby interwencji – a następnie wysłuchałam absolutnie chamskiej awantury w wykonaniu Lewickiej.

Nie wiem, kto zlecił Lewickiej wywołanie draki, ale ktoś zlecił: ta guła nie miała zielonego pojęcia o czym mówi. Przesłuchajcie sam początek, póki jeszcze  jest: ona nawet nie wiedziała, jaki jest tytuł sztuki, który wymienia ( zresztą mamrocząc) jako… „Śmierć dziewczyny”. Głowę daję, że nie ma pojęcia, kto to jest Elfride Jelinek, opowiadań nie czytała, itd., itd.

Sprawa musiała być wymyślona ad hoc, a guła nie mogła dopuścić prof. Glińskiego do merytorycznej dyskusji, ponieważ on miał coś do powiedzenia, a ona - nic. Chodziło wyłącznie o wywołanie karczemnej awantury, po której wybuchnie kolejna, czyli wielki protest, lament nieszczęsnej, pokrzywdzonej stacji, ewidentnie uprzedzający spodziewany reset.

Lewicka jest doskonałym narzędziem do takiej prowokacji: z wiedzą jej nie po drodze, ale z chamstwem – wiadomo nie od dziś. Bo gdyby zdążyła się choć trochę przygotować, przeczytałaby chociaż recenzję z premiery. A gdyby przeczytała, miałaby coś do powiedzenia, jako, że pornografii było w sztuce tyle, co przysłowiowy kot napłakał. Bez awantury miałaby temat do rozmowy na temat pochopnych „działań wyprzedzających”. Niezależnie od tego, czy Krzysztof Mieszkowski zajrzał w to miejsce, gdzie mieszka rozum i ograniczył się do minimum zapowiedzianych „rui i poróbstwa” z rozmysłem i pod wpływem, czy jednak było, jak od początku być miało, a sprawa strony z zapowiedzią ostrej pornografii była tylko swoistą reklamą.

Moim zdaniem praźródełko sprawy jest jednak w działaniach samego teatru.

Art.202 KK:  § 1. Kto publicznie prezentuje treści pornograficzne w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która tego sobie nie życzy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Niewinny tytuł sztuki „Śmierć i dziewczyna” nie wskazuje na to, że mogą się w niej pojawić treści pornograficzne. Dalece nie wszyscy korzystają z Internetu, czyli ci nie korzystający, albo ci, którzy zaufali nazwisku noblistki i nie spodziewali się pornografii na scenie, tym samym zostali narażeni na niespodziewankę. Został im, zgodnie z treścią par.202 kk – ten odbiór narzucony.

Nie jestem z gatunku nawiedzonych, pragnących koniecznie posadzić pana Mieszkowskiego, ale bardzo pragnęłabym wiedzieć, kto go w ten kanał wpuścił. Człowiek jest w końcu dorosły, coś musiał słyszeć o samej istocie pornografii i tego, że prawo nie patrzy na takie wygiby łaskawym okiem. Teatr Polski jest państwowy, o ile wiem – nie wymaga rozpaczliwych działań: cieszy się 90%-wą frekwencją i jest najbardziej popularną w mieście sceną. Po prostu – teatr nie potrzebuje aż takiej reklamy, żeby zapełnić widownię.

Tym samym mniemam, że Mieszkowski dał się wkręcić, będąc nie w pełni świadomym narzędziem prowokacji – bo awantura, tak czy siak, była spodziewana.

To wszystko cuchnie. Bez bicia można stwierdzić, że przewidziano: któraś telewizja skorzysta z okazji i drakę zrobi.

 Nie spodziewano się, że jakaś Lewicka nawet nie przeczyta, co przeczytać należy, ograniczając się do ordynarnego napadu na prof. Glińskiego.

To właśnie jest ta kula, która miała trafić w płot, ale wybrano złą kulę: powinna być z czystego, „niewinnego” marmuru. Była z g…

 

 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości