mona mona
1927
BLOG

Pisowska ślamazarność

mona mona Polityka Obserwuj notkę 51

Po wyborach 2005 r. PiS wymyślił sobie spolegliwego, na oko nieszkodliwego „Kazia- Zetafona” jako premiera, będąc w mylnym błędzie, iż Platforma jakoś ochłonie z powyborczego szaleństwa, podrapie się po głowie i uzna, że stało się, co się stało, Naród wybrał – i trzeba podkulić ogon.

Nadzieje się nie spełniły. Platforma wykorzystała ten czas na nieustający, bezpardonowy atak, przy pomocy „zaprzyjaźnionych mediów” głównego ścieku przewracając ludziom w głowach tak, że zaczęli się nie tylko zwyczajnie bać „złowrogiego” PiS-u, ale uwierzyli, że wybrany przez nich, w wyborach powszechnych, dobrowolnie, ich własnoręcznie postawionym znaczkiem Prezydent – jest „małym, śmiesznym człowieczkiem”, przez swoją małość i śmieszność groźnym dla Polski.

Nie było takiej obelgi, której by nie rzucono. Zmasowany, bezczelny atak zakończył się działaniami nad rozdzieleniem wizyty w Katyniu, prowadzonym za plecami Prezydenta już od 14 lutego 2010r. Nikt ze spiskowców nie zastanowił się, dlaczego Putinowi aż tak na tym zależy?

Po czym śledztwo zostało oddane temuż Putinowi, wyrocznią stała się niejaka Anodina, kwiaty i znicze wyrzucano do śmieci, a z ludzi, którzy nie chcieli zapomnieć o przelanej krwi, zrobiono oszołomów - bo nie było gdzie wykrzyczeć słów protestu.

Pycha i głupota doprowadziły do Smoleńska, a rządy Tuska – do  bezkarnych działań, w których wszystko, co tylko się dało, podporządkowano interesom "Vaterlandu", który usiłował - i wciąż usiłuje - zrobić z nas rodzaj kolonii - jakkolwiek by sie to pięknie nie nazywało!

I oto mamy kolejny pokaz zwykłej ślamazarności PiS -u!

Znowu „zaprzyjaźnione mendia” wpychają Polakom przed oczy każdego krętacza, który potrafi wykręcić kota ogonem w każdej sprawie, atakują nas z bezczelnością, do której już przywykliśmy tak bardzo, że – myśląc swoje – bezmyślnie i w poczuciu bezradności słuchamy kłamliwych, wrednych ataków na nas samych, na nasz wybór.

„Myśląc swoje”…

Ale co z tymi, którzy wprawdzie myślą, ale kompletnie nie rozumieją prawniczego żargonu? Którzy rozumieją dobrze, że sędziowie Trybunału brali udział w machlojkach – bo to jest jasne, natomiast nie rozumieją – dlaczego „państwo, rząd”, cokolwiek  prostemu człowiekowi przyjdzie na myśl – znowu pozwala tym samym ludziom na jawną manipulację, krętactwo, obronę własnych interesów – wbrew wszystkiemu?

Nowa władza z uporem maniaka powtarza stare błędy, pozwalając medialnym wyrobnikom robić ludziom wodę z mózgu, który to proces trzeba będzie mozolnie odkręcać. Bo w umyśle człowieka koduje się to, co usłyszał jako pierwsze. Proces myślowy, który trzeba przeprowadzić, aby zmienić to, co się już w umyśle zagnieździło, wymaga sporego wysiłku. Często zostaje ogólne wrażenie, że kręcą co najmniej obie strony, a ta druga – pewnie bardziej, jeśli musiała namyślać się aż tak długo.

Jeśli się chce dotrzeć do ludzi, trzeba mieć media po swojej stronie, choć podobno „posiadanie mediów nie pomaga wybrać wyborów”. Nie wiem, kto to wymyślił!

Dobra, Platforma mimo tego „posiadania” wybory przegrała, ale jasne jest, że do najskromniejszego człowieka, bodaj pocztą pantoflową dotarł fakt, że okłamuje go dzień i noc zarówno rząd, jak jego pyskacze.

Jak bez mediów porozumieć się ze społeczeństwem? W jaki sposób przekazać mu swoje racje? Jak zmusić „zaprzyjaźnione mendia” do transmitowania konferencji, zagranicznych wizyt prezydenta, wiadomości o pracy rządu? Wszystko to zależy od tych, którzy władają sitkiem, a głównie - od ich mocno przestraszonych chlebodawców.

I oto mieliśmy widoczki prezydenta, jeżdżącego niezdarnie na butach po Chińskim Murze. Po co tam pojechał? Z czym wrócił? Nawet nie wystrojono go w peruwiańską czapeczkę – bo wtedy byłoby przynajmniej trochę radości. Tak oto tajemnicza wizyta była, przeszła, jest jak w czeskim filmie – nikt nic nie wie…

Od tego trzeba było zacząć – od zrobienia porządków w mediach, od dania sobie szansy najpierw na transmisję najważniejszych spraw, a ewentualnie - na dialog ze społeczeństwem. I powinno to być przeprowadzone, przynajmniej w części zasadniczej, natychmiast!

Jest na to prosty przykład, którego uczą w szkołach teatralnych: „możesz być Hamletem, jakiego świat jeszcze nie widział, pod jednym warunkiem – że widownia da ci szanse, że zechce cię wysłuchać”.

PiS wygrał wybory, bo „widownia” słuchała, miała kontakt, dała się uwieść, mając zresztą dosyć telewizyjnych łgarstw, połączonych z nachalną nagonką. Po czym spoczął na laurach. Pozwalając na kolejne tygodnie wtłaczania do mózgów medialnej sieczki.

Matko kochana, dlaczego zawsze musi tak być, że coś ważnego koniecznie musi być spieprzone?

 

 

 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka