mona mona
488
BLOG

Kochany Panie Prezesie ( Kurski)!

mona mona Polityka Obserwuj notkę 19

Zastanawiam się, jaki ja miałabym interes do Kurskiego – no i początkowo nic nie mogłam wydumać. TVP nie oglądam od tak dawna ( w każdym razie „jedynki”), że zupełnie nie wiem, co powinno się tam zmienić. Oglądam TV Republika, jeśli tylko mają jakieś okienko między reklamą majtek i odkurzaczy.

  Wstyd się przyznać, ale w wrażej telewizji oglądam „Kawę na ławę”. To właściwie wszystko, jeśli chodzi o dobrowolność w tej kwestii. W kwestii polityki, żeby było jasne.

 Jednak czasem mi się trafi: pewnie pisałam już, że – jak bywa w większości  normalnych domów – salon i kuchnia sąsiadują z sobą. Jako tak zwana „westalka  domowego ogniska” pilnuję garów , więc chcąc – nie chcąc – coś jednak słyszę, ponieważ rodzimy dyrektor pilota „pragnie być jednak zorientowany”. No i siłą rzeczy ja również jestem zorientowana, mając jednakże satysfakcję: wyłącznie pod sankcją podręcznego tasaka, ponieważ te naprawdę wredne programy dyrektor pilota ogląda – jako wyeksmitowany – w innych rejonach. Ale nie mogę gonić człowieka, ilekroć dotknie guziczka.

Tak więc coś wymyśliłam: marzyłabym sobie po cichutku, żeby nowiutki  pan Prezes ustanowił podobną „Kawę na ławę”, koniecznie w czasie emisji programu Rymanowskiego.

Póki nie było niczego do wyboru – ten jeden program trawiłam: niby na sam widok „gadającej głowy” wie się z góry,  w jakim kierunku będziemy oświeceni, ale…

 Rymanowski jest jednak dość mało rozgarnięty. Ciągle mam wrażenie, że zatrzymał się na etapie rzucania kamieniami w ZOMO ( za co mu wieczna sława), a jego głównym zmartwieniem jest to, czy trafi mu się fragmencik wypowiedzi, nadający się „na pasek”. Stąd te denerwujące pytanka w stylu „czy pan bije żonę”. Czyli - „Czy X, Y skłamał, czy pan Q, Z przeprosi”, etc.

 A niby skąd przepytywany pan Q ma wiedzieć, czy pan Y przeprosi pana X? Ale - pominąwszy już zrozumiałą stronniczość – w końcu Rymanowski mnie nie tłucze po głowie, żebym oglądała jego program.

Rozumiem, że facet musi jednak  „po linii”, tylko z czasem zaczyna to być umęczliwe. Tak więc życzyłabym sobie, że by podobny program był w  TVP  i to w podobnym czasie. Ja wiem, że na „Info” leci cusik podobnego, że programy są tak cwano ustawione czasowo, aby się „mijały”, dając szanse spragnionym politycznej naparzanki widzom. Wiem, że red. Ziemiec nie jest krwiożerczy – ale to wciąż nie jest to, o co chodzi.

 Tak czy siak pomysł był jedynie słuszny: jedna akcja prop-agit w Info kończyła się w odpowiednim czasie po to, aby telematołki mogły przenieść się do kolejnej – w TVN24.

Powiedzmy tak: niech politycy sobie wybiorą – gdzie chcą pójść. Rozumiem, że bez sporu nie ma demokracji i nie ma programów politycznych. Ale  ja nie chcę oglądać choćby pewnej sziksy, „jadącej” wyłącznie kłamstwem i sloganem. Męczy mnie to.

Bardzo ładnie proszę pana Prezesa TV – niech ona zniknie z mojego horyzontu. Niech dana mi będzie przynajmniej szansa! Potrzebny jest głos drugiej strony? W głębokiej opozycji jest także ( nie zabijcie mnie!) choćby Czarzasty, który jest z wrednej lewicy, ale ma coś do powiedzenia. Lewicy nie ma w Sejmie, ale ludzie zostali, a polityka kołem się toczy, więc może "warto rozmawiać"? Nawet jeśli mi Czarzasty dowala – wolę, żeby robił to ktoś jednak myślący, niż żeby mnie kształcił etycznie mędrzec Szejnfeld.

 Jeszcze coś, co - zupełnie na serio boję się napisać - ale trzeba, to trzeba.

Uważam, że należałoby wyciągnąć z lochu Krzysztofa Leskiego.

Proszę uprzejmie nie pyskować: Leski ma zagrania – to fakt. To w końcu dzięki nim wyleciał niegdyś z Najważniejszej Cholernej Redakcji, której „nie było wszystko jedno”. Ale to są zagrania człowieka, który nie potrafi żyć wyłącznie na kolanach, czekając na okazję… dobra, nie będę się wyrażać.

 Leski jest facetem nie tylko myślącym, ale człowiekiem o nie mniej błyskotliwej inteligencji niż sam szanowny nowiutki Prezes, którego osobiście właśnie za to cenię: za ten „błysk w oku”, świetne riposty, za dziennikarską i polityczną odwagę. A  że Prezio zagrywki miał z tej samej półki… no, może z pewnym odwróceniem wektorów, chyba już wie: to jest uleczalne.

Naprawdę uważam, że coś tracimy przez to trzymanie Krzysztofa Leskiego w piwnicy. Wygląda na to, że wszyscy – jak leci – boją się Leskiego. Osobiście najczęściej się z panem Krzysztofem nie zgadzam, ale marnować taką inteligencję po prostu się nie godzi.

Chyba, że michnikoidy mają aż tak długie rączki – i to przed nimi wszyscy trzęsą portami. Więc to jest mój apel: wolność dla Leskiego!

Poważny interes mam do pani Prezes Stanisławczyk. Powiedzmy to tak: jestem „nocnym Markiem”, radio mi brzęczy także nocą. Słyszę, jak ludzie się boją, że – wraz ze zmianami - stracą audycje ukochane, na ten przykład „Muzyka nocą” Kazimierza Kowalskiego.

Oczywiście spragniona muzyki – mam w końcu „jutjubka”, ale ta audycja to prawdziwa perełka. Zwłaszcza dla tych, których nie stać na operę, czy koncerty, którzy – nawet jeśli ich stać – już nie dojadą, ze względu na wiek i stan zdrowia, a komputera nie obsługują. Pan Kazimierz prowadzi audycję świetnie: ludzie utożsamiają się z nią na tyle, że pozakładali „kluby przyjaciół”, komunikują się, jak słychać, także z sobą. To dla nich bardzo ważne!

Czemu się boją? Pojęcia nie mam, ale słyszę, że tak jest.

No, właściwie pojęcie mam, ale „to było dawno i nieprawda”. Mam nadzieję, że przysłowiowa nowa miotła uszanuje to grono słuchaczy, choć nie jest „targetem”, - i nie będzie się czepiać pana Kazimierza.

Więcej życzeń nie mam. Gdyby mi się spełniły te, będę niezmiernie wdzięczna.

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka