mona mona
322
BLOG

Notka bogoojczyźniana

mona mona Polityka Obserwuj notkę 30

 

U  "wesołków" p.t. Gmyz i Gociek - mam na myśli rubryki "z życia opozycji, z życia koalicji", czy jakoś tak - wyczytałam  "przezabawną" historyjkę o Rafale Bochenku, rzeczniku PiS.
Miało być śmiesznie.
Wiem, że część z państwa obraziła się na "Dorzeczaka", więc ją przytoczę: oto premier, w towarzystwie rzecznika, wybrała się do Polsatu, gdzie przedstawiono gościom między innymi szefa Polsat News, komunikując, że jest wnukiem Hubala - TEGO Hubala. Na co rzecznik spytał -  A kto to jest - ten Hubal?
Podejrzewam, że co poniektórzy z ewentualnych czytelników zada sobie to samo pytanie.
Na filmie Poręby byłam 11 razy ( słownie - jedenaście ), Hubal jest dla mnie kwintesencją polskości, honoru oficera, wierności przysiędze żołnierskiej, żywym przykładem dla wszystkich, pytających - jak zrozumieć Polaka. Jest odpowiedzią na Tuskowe wąty, zawarte w słynnej pracy magisterskiej ( "co zostaje, gdyby  odjąć symbole - Matkę Boską Częstochowską, garb przegranych powstań"), etc. Dalej pisać hadko.
To właśnie zostaje - ludzie gotowi najzwyczajniej umrzeć dla Polski, jeśli nic innego już zrobić nie można.
 A co zostaje jeszcze? Sława, niesiona przez pokolenia, żywy przykład dla następnych pokoleń. Gdyby takich Polaków nie było w co którymś pokoleniu, w tym młynie, między "bratnimi" sąsiadami, dawno ślad by po nas zaginął.
No, chyba, że tę sławę także z uporem  się zabija - celowo.


Nie mam najmniejszego zamiaru dobijać Bochenka. Sprawdziłam: urodził się w 1986 roku, podczas kiedy film nakręcono w 13 lat wcześniej. Obleciał kina, bo przynosił niesamowite wzruszenia, a w ślad za tym kasę - i znikł we mgle.
Na upartego czytający mogą jeszcze trafić na króciutkie opowiadanie Wańkowicza, ale "Hubalczycy" to produkt z 1974 roku - i nie można powiedzieć, żeby książka zalegała masowo na półkach. No i sięgają, mniemam że po garść detali, raczej ci, którzy widzieli film. Nota bene - podejrzewam, że Wańkowicz  napisał ten mini reportaż, ponieważ zachłysnął się filmem, a z ciekawości, zarówno wrodzonej, jak reporterskiej, koniecznie chciał "dotknąć" żołnierzy Hubala.


Do czasu, kiedy pierwszy raz zobaczyłam film,  nie miałam zielonego pojęcia o tej postaci. Bo kto miał mnie tego nauczyć? Przecież nie szkoła, choć  Hubal był jak najbardziej bohaterem, jak najbardziej wojennym. Ale nie pasował do koncepcji o całej polskiej armii, która zwiała na Zachód, masowo następnie wstępując w szeregi szpiegów. Choćby dlatego, że nie zdjął munduru.
Powiedzmy tak: lubię... wróć, właściwsze będzie jednak słowo -  cenię obu panów "wesołków" (  w końcu jest za co!), jednak będę ich ceniła znacznie bardziej wtedy, kiedy powiedzą swoim przyjaciołom, awansowanym na telewizyjnych bonzów, aby przewietrzyli piwnice. I wtedy każdy będzie wiedział, kim był Hubal.


Jeśli ZNOWU usłyszę, że Poręba, że PZPR, że "Grunwald", że antysemityzm, stracę szacunek dla nich wszystkich w pakiecie. Nie napiszę o czynności fizoligicznej, na którą mi się zbiera od tej gadki. Nikt nie zrobił takich filmów o Polsce jak Poręba, bez względu na poglądy i przynależności.
Ryszard Filipski niemal umarł z głodu ( i proszę to traktować dosłownie!) z powodu tej polityki, a my straciliśmy wszystko, czego nie stworzył przez czas dochodzenia do stanu tejże głodowej śmierci, wszystkie kreacje, które mógł nam dać aktor, który niewielu miał równych talentem.


Trzeba strasznie nienawidzieć  Polski, żeby z  maniackim uporem chować w piwnicach to, co świadczy o wielkości Jej bohaterów.

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka