mona mona
472
BLOG

Nienawiść i pogarda.

mona mona Polityka Obserwuj notkę 18

"Znam tylko dwa typy Polaków: tych, którzy się zbuntowali przeciwko mnie, i tych którzy pozostali mi wierni – jednych nienawidzę, drugimi gardzę".

 

Tak oto opinię o Polakach wyraził car Mikołaj I w rozmowie z cesarskim kolesiem, Wilhelmem IV. Mniemam, że nienawiść była zaszczytem dla Polaka, a pogarda - wyrazem hańby, o której warto przypomnieć.

Od pewnego czasu bolą mnie oczy. Od przecierania mianowicie. Deja vu? Skąd ja to znam?

Przecieram i przecieram -  a wciąż jawi mi się ten samo obraz: homo sovieticus zmienia gadzią skórę na homo viator.

Nie bedę Was męczyć - homo viator to wieczny wędrowiec, dla którego celem jest łazikowanie jako takie. Może to  być Dyl Sowizdrzał, czy Ulisses, wszystko jedno  który.

Ale dla naszego, zmieniającego skórę homo sowieticus, vel viator -  cel wędrówki jest jasno wyznaczony: każdy dywanik, każdy klęcznik, każde miejsce, gdzie można znaleźć pana,  lamentować przed jego obliczem na niewdzięczny naród, który oderwał go koryta. I wielkim głosem domagać się "sprawiedliwości", a już najlepiej - postawienia przed jakimś, jakimkolwiek trybunałem wszystkich "pisiorów". Nie zapominając o obrzucaniu gównem zarówno niewdzięcznego narodu, jak jego poszczególnych przedstawicieli.

Homo sovieticus spokojnie doprowadzili Polskę do stanu, znanego jako CHDIKK, po czym uwalili się tu „jako wieprze w gnoju”, mając naród nie tyle za pokorne owieczki, ile za bezmyślne, wciąż od nowa oszukiwane bydło, z którym nie muszą się liczyć: tak czy siak dostarczy im ciepłego gnoju do wygodnego  wylegiwania.

Oczywiście w myśl "świętych ideałów demokracji", wolnych wyborów,  które były istotą demokracji za ich rządów.

Ale kiedy - w takich samych wolnych wyborach - większoszć Polaków powiedziała głośne  "von" -  teraz już nie są, ani demokratyczne, a ni w ogóle ważne.

Łamanie Konstytucji było dobre, póki oni ją łamali. Naprawa skutków  - z czego wynika cała nędzna historia z "umoczonym" w niej Trybunałem, jest rozwlekana po zagranicznych "dworach", którym tyle do Polski, ile z niej mogą wydoić .

  W myśl, oczywiście, demokracji!

Tej samej demokracji,  która niegdyś latała  po jarłyk do Moskwy, a dziś lata do Brukseli,  kiedyś  kochała sierp i młot, dziś - gwiaździsty sztandar Arsèna Heitza, w którym zabrakło tylko  jego umiłowanej  Matki Boskiej.  Unia, która miała być Europą Ojczyzn, a która nawet gwiazdki ukradła Bożej Macierzy.

Wielka Nierządnica, Magna Meretix - jak wymalowana!

Słyszymy od dawna znane  hasła - "jesteśmy członkiem Naszej Wielkiej Rodziny,  jeździmy do NASZYCH (sic!) przyjaciół, podpisaliśmy Traktaty, sam  naród chciał". Te hasła znamy do bólu, przynajmniej część z nas. Moje pokolenie - od kolebusi,  tylko inne usta je głosiły.

Naród chciał, wierząc w sprawdzone reguły, które przynosiłyby tu sprawdzone, dobre wzorce, nie czyniąc z niego brukselskiego lenna. Na pewno nie spodziewaliśmy się tam nienawistników  w rodzaju Guy  Verhofstadta czy Martina Schulza, a już najmniej, że to sprzedajni  Polacy będą się im włóczyć u nóg.

Brakuje jeszcze  tylko poezji o "władzy ludowej, która  rękę podniesioną na tę władzę - odrąbie", bo o to odrąbanie właśnie rzecz biega.

Znamy to? Znamy, jak zły szeląg! Przez wengi, wengi lat to słyszeliśmy, tylko kierunek wędrówki homo viator był wprost przeciwny.

Brakuje nam tylko przysięgi wojskowej na wierność Bundeswehrze i Wielkiej Niemieckiej Ojczyźnie, jak niegdyś – Związkowi Radzieckiemu…

Nie ma zresztą pewności, czy gadzia skóra nie zostanie z gwiaździstej, niebieskiej,  łacno zamieniona na  na poprzednią - czerwoną, pięcioramienną ( żeby już dalej nie wymieniać), jeśli tylko tam znajdzie się zbawienny klęcznik.

Powiem tak: liczne oblicza  znamy od dawna - bo nigdy nie zeszły z ekranów. Wiemy, że cienia przyzwoitości trudno na nich szukać. Znamy też twarze "elyty", rechoczące na głos głupka od cedyńskich tarcz. Nie wiem, czy zdołamy im zapomnieć...

Część twarzy (?)  poznaliśmy niedawno - i wciąż je poznajemy:  na kodziarskich wiecach,  z tłitów  po wypadku prezydenta.

Ale jedna twarz mnie najzwyczajniej przeraża:  jest to twarz Barbary Dolniak.

Jeśli państwo nie pamiętają - Barbara Dolniak jest smoleńską wdową.

Pozwólcie, że tego już nie skomentuję.

Wszystkim zdrajcom jeszcze raz przypomnę:  jednych nienawidzę, drugimi gardzę!

 

 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka