mona mona
3690
BLOG

Trzeba będzie zjeść tę żabę.

mona mona Społeczeństwo Obserwuj notkę 185

Nie spodziewałam się takich obrazków, którymi raczyły nas wczoraj telewizje wszelkiej maści. Co by nie mówić - na ulice wylał się prawdziwy protest, nawet biorąc pod uwagę  wymachujące wieszakiem idiotki - lewaczki, czy "dziunie" od Petru, usiłujące upiec przy tym zamieszaniu własną pieczeń. Uważam też, że symbole religijne zostały sprofanowane, co powinno być karalne.


Już sto razy pisałam: jestem przeciw aborcji, jako takiej. Może napiszę to otwartym tekstem:  przeżyłam to po ciężkim wypadku, decyzja nie należała do mnie, ale to mnie dręczyły koszmary przez całe lata. Więc szkoda mi także kobiet, które nie wiedzą, że to nie jest wymysł: kobieta została zaprogramowana do rodzenia - i ciężki gwałt na organiźmie ma skutki. Nie wiem - może to mózg nie wie, co ma począć: było dziecko, włożył robotę w przygotowania, także psychiczne, do procesu narodzin - a nagle zostaje z pustymi rękami. I reaguje przypominaniem - "babo, masz urodzić dziecko! Co Ty wyprawiasz?"


Ale życie - życiem, co podpowiada mi doświadczenie.
Ad rem: od 15 lat mieszkam w głębokim interiorze, osobiście skorzystałam z usług "znachorki"      ( oj, ta ciekawość...), u której drzwi się nie zamykają. Nic specjalnego - wysyła do lekarza, jak trzeba. Ludzie tu wierzą w absolutną moc soku brzozowego, nie mówiąc już o malinowym, czy z młodych pędów sosny, a taką szałwię nauczyłam się mieć na podorędziu. Z własnego ogrodu, w którym zresztą rosną wszelkie możliwe zioła.
Ale wieszak?
W jakiej głupiej głowie się to narodziło... No, cóż, na pocieszenie - któraś z lewaczek miała widocznie kontakt z nieco już archaiczną literaturą, tylko dawno - i biedaczce czasy się pomyliły.

 

Powiem tak: wiedząc, że świat idzie własną drogą, jestem średnio zainteresowana sprawą aborcji. Życie nauczyło mnie, że świat się nie zmienia: problem istniał zawsze i bynajmniej mu na to istnienie nie przeszło. A kobiety, nawet miotane wyrzutami sumienia i strachem przed Bogiem, w sytuacji przymusowej "jakoś sobie radziły", zostawiając resztę spowiednikowi. Oczywiście niektóre umierały, co bynajmniej nie odstraszało następnych.


No, taki drobny przykład: w PRL aborcja była dostępna na życzenie, bo pod enigmatyczny zapis " z przyczyn społecznych" można było podciągnąć wszystko.
  I oto w  mroku wojny polsko - jaruzelskiej rodziło się średnio 700 tys. dzieciątek, po czym liczba ta zaczęła nagle spadać na łeb, na szyję, czemu  wprowadzona w 1993 roku ustawa ograniczająca aborcyjną rozpustę absolutnie nie zapobiegła. Liczba urodzeń toczyła się po równi pochyłej - i wciąż leci w dół.
Czyli prawo nie działa tak, jak projektodawcy mniemają, a zakazy nie rozwiązują problemów.


Tak, na marginesie - u mnie na dzikiej wsi pod drzwiami ginekologa wiecznie pełno: moje Aborygenki uczęszczają z całej taryfy.
O wieszaku jakoś nie słyszałam. O "babce", do której się chodzi z "tymi sprawami" - także nie.

 


Wracając do protestów: panie z prawej strony sceny bardzo mnie zachęcały do przeczytania "obywatelskiego projektu". Z ekranu, oczywiście. Miałam się dowiedzieć, że  jest samą słodyczą, nikomu niczym nie zagraża, etc, etc.  
A co mi tam!  Jako się rzekło na początku - średnio mnie, pragmatyczkę, sprawa - jak dotąd - interesowała, więc dałam się namówić i przeczytałam.


No i włos mi się zjeżył!
Ludzie kochani, to ten krótki dokument  wygnał kobiety na ulice! Tam się roi od prawniczego bełkotu, w co drugim zdanie grozi  się karami więzienia, a wystraszona kobieta w życiu nie rozgryzie, czy sama nie jest zagrożona karą , jeśli jej się przydarzy nieszczęście poronienia. Także ta kobieta, której jeszcze nie śnią się pomysły aborcyjne, ale nie wie, co przyniesie jej los - i jak na to zareaguje. Wliczając w to ewentualny wybór -"ja, czy ono".


Powiem więcej - części lekarzy też drgnie ręka, której ma użyć do ratowania "zdrowia i życia" zagrożonej ciężarnej. Bo każdego przypadku nie przewidzi, czyli nawet ewentualna wcześniejsza konsultacja z prawnikiem nie rozwiąże kwestii, które może przynieść życie.


I tak spotkały się dwa fanatyzmy, co walnęło w nieszczęsny PiS, który niczemu nie zawinił. Nie mówiąc już o parlamencie, który będzie musiał tę żabę przełknąć.
Jakby mało było innych kłopotów...

 

 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo