mona mona
168
BLOG

O "ciotkach rewolucji".

mona mona Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Ktoś słyszał o świetnych opowiadaniach  Giovanniego Guareschiego o wiejskim proboszczu Don Camillo i jego zaciekłym wrogu i zarazem przyjacielu z partyzantki, komunistycznym  wójcie Giuseppe?
Pytam, bo Guareschi to taki gatunek Wiecha ( a kto jeszcze zna Wiecha...), z włoskich lat 50-tych, więc mało kto to czyta. Opowiadania są przezabawne, wymienieni bohaterowie to dwa potężne chłopy, "wachlujące się" dębowymi ławami i stołami w razie konieczności sytuacyjnej. Wokół trwa walka polityczna, w której jednak używa się najprawdziwszej broni, którą - według ogólnych  opinii -wkładają do rąk swoich mężczyzn kobiety.


Czemu mi się przypomina jedna z historyjek  Guareschiego zawsze wtedy, kiedy widzę na zaimprowizowanej trybunie  zagrzewające do boju "ciotki rewolucji"?


Bohaterką jednego z opowiadań jest 40-letnia Camilla , zawsze na swoim rowerze jedna z pierwszych na miejscu awantury, zawsze pierwsza do histerycznego wrzasku -"huzia, "zabij go", "na gałąź z nim", "pod ścianę", itd, itp. Nieszczęsny mąż delikwentki jest pierwszą ofiarą tego  zapału rewolucyjnego, jako że na niego, poza samym wstydem,  spada babska robota.


I oto  na babę spada nieszczęście:  ciemnym wieczorem  - worek założony na łeb, a odwrotna strona medalu  pomalowana na adekwatny, czerwony kolorek, bardzo zresztą trwałą farbą.


Oczywiście przez czas, który baba, siedząc  w misce z rozpuszczalnikiem,  przez kilka dni  zmywa nieszczęsny rezultat przestępstwa, wściekły wójt szuka sprawców. Nie żeby był szczególnym miłośnikiem sprofanowanej Camilli, ale z partyjnego obowiązku!


 Niestety, z czerwonego  malunku na tyłku nieszczęśnicy  niczego nie wyczytuje ani lekarz, ani wachmistrz karabinierów... Rada jest jedna, zawsze taka sama - strajk powszechny.

Nie śmiejcie się - we wsi nie ma przemysłu, strajk robotników rolnych - to głodne, niedojone, nie karmione i niepojone stada bydła, przerwany czas zbiorów,  a broń jest zawsze na podorędziu.


Przechodząc do meritum:  dla dobra sprawy rozszalałemu  wójtowi ujawniają się sprawcy  - Don Camillo ( jak zaznaczyliśmy - chłop potężny, a dyskretny z konieczności) i nieszczęsny mąż, mikry człowieczek, nie mający dość pary, aby solo  poradzić sobie z małżonką.


Nie wiem, czy jakikolwiek proboszcz wziąłby się u nas do takiej interwencji.
Ale mąż? W każdym razie uważałam za swój obowiązek zapodać małżonkom "ciotek rewolucji", że może to jest jakaś metoda?
Co do tych , gołym okiem widać, że zorganizowanych bojówek, napadających - na ten przykład - na reporterów ... no, cóż... prawo jest prawem i myślę, że zrobi swoje.
Ale trochę żałuję, że policja nie ma w dyspozycji pewnego rodzaju  broni.
Mam na myśli zgrabne śrutóweczki. Baardzo by się przydały...

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka