mona mona
238
BLOG

Opozycja, opozycja...

mona mona Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Kiedy obejrzałam sobie smutny obrazek sędzi Gersdorf przemawiającej do pustej sali, zrobiło mi się jej zwyczajnie żal, choć poglądy głosi głupie, suweren jej się myli i "coś - nie coś" za uszami ma. Maski nie tylko opadły, one zjechały do kostek, a nieszczęsna kobieta odkryła smutną prawdę - została sama. Przeraźliwie i dokumentnie sama.
Powiem tak: jeśli ktoś jeszcze nie skojarzył, to kwintesencją myślenia i działania opozycji był ojroposeł "Paloma" Szejnfeld w sobotniej audycji "Bez retuszu": rozwalony w fotelu, zachowujący się - jakby sobie to studio kupił, pyskujący w stronę publiczności, obrażający wszystkich, jak leci. Żywy obrazek myślenia o Polsce.
No, dobra, Szejnfeld to nuworysz, parweniusz, a brukselska kasa pozwala mu nie troszczyć się o przyszłość. Ale wskażcie mi innego, który nie łże jak bura suka, nie ma bezpośredniego interesu w burdach i naprawdę, naprawdę obchodzi go los Polski? Oni uważają, że - dokładnie tak samo, jak ojroposeł w studio - że sobie coś kupili na własność. Polskę sobie kupili...
Komu, tak naprawdę, chodzi o Sąd Najwyższy czy KRS? Komu chodzi o los sędzi Gersdorf &company?
Natomiast śmiać mi się chce na widok wszystkich dzikich manewrów, wyczynianych przez - pożal się, Boże - opozycję, wyglądającą na bandę szaleńców. Zastanawiam się, czy komuś z nich przyjdzie do głowy, że nagrania tego cyrku ktoś puści na korytarzach UE? Że ktoś tam, w wymarzonej przez niektórych Brukseli będzie się zastanawiał, czy szalejący  panowie posłowie z opozycji mieli wciąż suche gatki, czy już nie? I czy to szaleństwo  aby na pewno się spodoba "brukselczykom"?
Podczas nocy teczek w fimie "Nocna zmiana" Tusk, cokolwiek by o nim nie myśleć i nie wypisywać, zachował się jak rasowy polityk mówiąc "policzmy głosy".
O to chodzi w wciąż obowiązującym systemie parlamentarnym - o liczbę szabel. Nie wkroczy tu żadna europejska armia, aby bronić uciekającej w siną dal perspektywy stołków and apanaży, a ośmieszenie zostanie na długie lata i -  być może - pojawi się jako ilustracja w przyszłych podręcznikach, z których będą się uczyć ich dzieci i wnuki.
Bardzo śmieszne były nocne scenki spod Sejmu, kiedy to rozgrzane "opozycyjne" towarzycho zza barierek aż się paliło do lania byle kogo, włącznie z wymykającymi się z Sejmu posłami opozycji - już się zaczęły okrzyki "zdrajcy!". Jasne, jak zasłyszano w podsłuchanej rozmowie - "dali tak mało, że na bilet nie starcza", a ludzie stoją, mokną, marzną w nadziei, że są jako te orły, niosące w szumie skrzydeł zniewolonemu przez PiS narodowi wolność, w dodatku za niewielką kasę. Ale bohaterowie są jakby mniej kochani, dostało się również Borusewiczowi...  Ciekawe, czy opozycja skojarzyła: jak nie będzie kogo lać - mogą oberwać niejako "w zastępstwie". Za zawracanie ludziom sempiterny.
Bawi mnie pan Kasprzak, który świetnie wie, że nic z tego nie będzie:
https://twitter.com/michalrybitzky/status/887399555486154752
Wczorajsze jasełka pod Pałacem zgromadziły liczną publisię, ale ta przyszła właśnie na jasełka, przeniesione częściowo pod Sejm. Tam już poszło kilkaset rozbawionych osób...
Tyle się opozycji udało.
Nie będzie z tego rewolucji. Oczywiście burdy jeszcze potrwają, ale...
To działa tak: przeciętny zmobilizowany żołnierz ( no, nie przesadzajmy, to tylko porównanie) na ogół nie ma nic do wroga - kazali, to włożył mundur, wziął karabin, co jeszcze nie czyni z niego krwiożerczej bestii. Wróg staje się wrogiem wtedy, kiedy zabije jego kumpla, z którym dopiero co pił z jednej manierki.
Na to liczą prowodyrzy: wyniesienie spod Sejmu to jednak upokorzenie, świadomość  przegranej, nawet jeśli nikomu nie stała się wielka krzywda. Od początku było wiadomo, że na tym się skończy, ale ludzie nie lubią przegrywać. Miała być zabawa - co widać po rozbawionych twarzach leżących "potestantów" - ale policja zabawę popsuła.
Akcja na ogół rodzi reakcję: ktoś otarł naskórek, innemu pękły portki podczas wynoszenia... zawsze znajdą się poszkodowani, którzy zechcą się odegrać.
Ale co do tego ma reforma sądownictwa? I tylekroć przywoływana Konstytucja?
Nawet jeśli naprawdę komuś się dostanie ( a następnie jeszcze się przesiedzi), to nikogo w Europie już to nie wzruszy. Nie po Hamburgu. Myślę, że nawet Timermmans po cichutku zastanawia się - czemu władza, wybrana w demokratycznych wyborach, mająca twardy mandat -nie bierze ulicznej hołoty za łby? Razem z opozycją, która tylko głowę zawraca?
Na takie ekscesy nie ma miejsca na brukselskich salonach, a zwoływanie ulicznych burd też nie byłoby mile widziane.
I tak Polska wychodzi na jakąś Middle Europe - niby demokratyczny kraj, a bałagan, z którym sobie nie radzi nikt. To już było!
Napisałam, co mnie bawi, a teraz - o tym, co mnie bawi mniej.
Kto jeszcze pamięta słowa Katarzyny II, jeszcze sprzed rozbiorów? Przeczytajcie dokładnie:
"Istnieją różne narody, a raczej różne narody mają różnego ducha. Jedne można podbić i przesiedlić w celu zagarnięcia ich ziem, a świat nie podniesie wrzasku – to małe narody, plemiona. Z innych można uczynić małym wysiłkiem niewolników i będą chętnie lizali rękę Pana – to narody o podłej duszy, od kolebki niegodne samostanowienia, w wielkich obszarach Azji roztopią się bez śladu. Z trzecimi wreszcie nie można zrobić ani tego, ani tego, przynajmniej nie od razu – to Polacy. Nie można zaanektować ich państwa, bo trzeba byłoby się dzielić z Prusami, Austrią, Turcją i Bóg wie jeszcze z kim; narzuca to europejska równowaga sił. Po drugie nie można tego zrobić od ręki, gdyż są to znakomici żołnierze, a cały naród gdy otwarcie zagrożony, przypomina wściekłego wilka w nagonce. Zbyt dużo by to kosztowało, należy więc zdemoralizować ich do szpiku kości.

Trzeba … rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność… Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu… Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę… Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba. Będą Oni walczyć długo, bardzo długo, nasze prochy przepadną, ale przyjdzie czas gdy sami sprzedadzą swój kraj, sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę. My rozpoczniemy ten proces."

Proces stwarzania "gorszego sortu" został rozpoczęty dawno, ale jeszcze nigdy nie sprzedawaliśmy Polski "za mamonę i pajdę chleba" ( jak rozumiem - niekoniecznie gołą pajdę...). To się w historii nie zdarzyło.
 Tylko  Tuskowi niemal się udało...  


 



mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka